sobota, 21 maja 2022

ZORA WAMPIRZYCA N°9 - WZROK, KTÓRY ZABIJA

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie II n.3 - Lo sguardo che uccide

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: 9 marzec 1973

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej: Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Zora La Vampira i Zara La Vampire były na początku bliźniaczymi bytami, różniącymi się wyłącznie w wartwie tekstowej (francuska była bardziej kwiecista). Od dziewiątej odsłony dostrzec można różnice - zdecydowanie na niekorzyść edycji francuskiej! Publikacja "Le regard qui tue" w lipcu 1976 roku inicjuje brzydką praktykę redaktorów Elivifrance, ingerujących w treść tomików poprzez wycinanie poszczególnych kadrów i całych plansz. Haniebny proceder tłumaczył się dążeniem do uszuplenia opowieści (więcej stron numeru mogło wówczas posłużyć reklamie innych tytułów), jak również próbą obłaskawienia obrońców moralności, patrzących spode łba na komiks o zmysłowej krwiopijczyni.

Do niedawna łudziłem się, że początek edytorskich cięć rozpoczął się później, na przykład wówczas, gdy zwiększona została objętość tomików (w których dwa włoskie oryginały mogły zmieścić się wyłącznie po uprzednim "odchudzeniu"), a może wtedy, gdy przygody wampirzycy stały się naprawdę pikantne. Tymczasem nożyce poszły w ruch znacznie, znacznie wcześniej... Quelle horreur! - jak zakrzyknęli zapewne wszyscy czytelnicy znad Sekwany, porównując swoje tomiki z oryginalnymi. Na szczęście podczas tworzenia fanowskiej edycji cyfrowej miałem możliwość korzystania ze skanu włoskiego, gdzie żadnej planszy nie brakuje!

A teraz najwyższy już czas na obiecany przed miesiącem wywiad z nieodżałowanym Birago Balzano.

Birago, opowiedz nam o swojej bohaterce.

Pomysłem wyjściowym była Jacula (komiksowa wampirzyca z wydawnictwa Ediperiodici - przyp. tłum.). Plan wydawniczy Edifumetto zakładał stworzenie jej odpowiednika. Jednak wraz z kolejnymi numerami Zora nabierała coraz mocniej zdefiniowanej, oryginalnej tożsamości. Plansza w kieszonkowym formacie tomików była tradycyjnie podzielona poziomo: ja preferowałem podział pionowy, podkreślający sylwetkę pięknej wampirzycy. Lubiłem też unowocześniać jej wygląd. Pomimo że akcja osadzona jest w XIX wieku, często ubierałem ją w dżinsy i krótkie spodenki, co zwiększało erotyczny ładunek zawarty w postaci. W istocie seria starała się być "nienagannie" erotyczna, nie popadając nigdy w wulgarność. Myślę, że także z tego powodu odniosła tak duży sukces. Dlatego również popularność stopniowo malała, gdy późniejsze numery zaczęły zbliżać się do pornografii, zgodnie z ewolucją, jaką przechodził cały gatunek komiksów małego formatu. Ja sam zniechęciłem się do Zory z tej właśnie przyczyny...

Seria zakończyła się na numerze 288 (we wrześniu 1985 roku – przyp. tłum.), ale została wznowiona w 2004 roku.

Tak, w formie czteroczęściowej mini-serii, dla której narysowałem pierwszy numer. Przejął ją po mnie utalentowany Daniele Statema (uczeń Birago, który stworzył wiele komiksów erotycznych, zanim zaproponowano mu udział w reeboocie Zory, przygotowanym na rynek amerykański w typowo zeszytowym formacie, a następnie wydanym we Włoszech w jednym albumie - przyp. red.).

Skąd pochodzi Birago Balzano-artysta?

Ze szkoły Bonelliego, któremu jeszcze dziś jestem wdzięczny: obdzielił mnie miłością do tego zawodu. Mam nadzieję, że widać tę miłość w moich planszach, co jak myślę również przyczyniło się do triumfu Zory: czytelnicy dostrzegli tę pasję. Aby uzmysłowić sobie skalę popularności bohaterki, wystarczy wspomnieć, że poświęcono jej adaptację filmową, album muzyczny, a nawet markę wina!

Była to tym niemniej ciężka praca, zważywszy na rekordową liczbę 270 narysowanych numerów.

Tak, bardzo męcząca praca. Seria publikowana była dwa razy w miesiącu, tworzyłem więc 26 tomików rocznie! Chcieli wesprzeć mnie pomocnikiem, ale "wykorzystałem" go tylko do tworzenia tła. Do tego stopnia zależało mi na postaci, że tusze również nakładałem sam. Tylko okładki nie były moje, zajęli się nimi tak wielcy artyści jak Alessandro Biffignandi.

Kim był dla ciebie Renzo Barieri (założyciel Edifumetto – przyp. tłum.)?

Znakomitym redaktorem i wspaniałym człowiekiem.

Tęsknisz dziś za Zorą?

Nie, już mi jej nie brakuje. Wciąż pracuję w branży komiksowej, przez ostatnie lata ponownie dla Bonelliego (wydawnictwa Sergio Bonelli Editore – przyp. tłum.). Aby ponownie wziąć na warsztat Zorę – którą notabene od czasu do czasu zdarza mi się rysować dla własnej przyjemności – potrzeba byłoby poważnego projektu, naprawdę ciekawej propozycji.

Wywiad ukazał się w Sbam! Comics nr. 2 (marzec/kwiecień 2012)

BIRAGOWSKO-BALZANOWSKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Przykład wspomnianego w wywiadzie pionowego podziału kadrów, umożliwiającego ukazanie pełnych sylwetek Zory i innych piękności. A zarazem jedna z plansz wyciętych z edycji Elvifrance. Widok kobiecych majteczek jest zaiste bulwersujący jak diabli! Ech, ta świętoszkowata Francja...

poniedziałek, 9 maja 2022

RACCOLTA OLTRETOMBA. CÓRKA ŚMIERCI

Tytuł oryginalny: Oltretomba Nuova Serie

n.288 - La Figlia della Morte

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: wrzesień 1985

Reedycja: Raccolta Oltretomba n°7 (1990)

Scenariusz: Anonim

Grafika: Pier Carlo Macchi & Studio di IF

Skan edycji włoskiej: Akujo (VintageComix)

Rekonstrukcja oryginalnego skanu: Vallaor

Rekonstrukcja skanu okładki oraz porady techniczne:

Cyfrowy Baron

Przekład z języka włoskiego: Vallaor

Piękne, perfidne, okrutne… Skąd u twórców fumetti tendencja do ukazywania kobiet, których wnętrze jest tak szkaradne, jak atrakcyjny ich wygląd zewnętrzny? Skąd ten wysyp różnej maści upiorzyc, wampirzyc, strzyg i wilkołaczyc? Czemu bohaterki komiksów dla dorosłych nie mogły być ucieleśnieniem marzeń o partnerkach ciepłych jak słoneczko i słodkich jak plaster miodu? Dlaczego nie takie urocze, niebiańskie istoty, a dziewuchy z piekła rodem (czasem dosłownie) zdominowały włoski komiks od połowy lat sześćdziesiątych?

Znawcy tematu dopatrują się przyczyn w przemianach obyczajowych w tamtejszym społeczeństwie, przede wszystkim coraz wyraźniejszym akcentowaniu przez kobiety swej podmiotowości. Dla mężczyzn wychowanych w konserwatywnym duchu taka niepokorna postawa „słabszej płci” była szokiem, wywołującym poznawczy dysonans. Współczesne, silne i atrakcyjne dziewczyny zarazem fascynowały i przerażały. Dała temu wyraz sztuka komiksowa, prezentując galerię "les belles dames sans merci", tyleż powabnych, co groźnych.

Śledzenie przygód tych nienasyconych bestyjek mogło pełnić funkcję terapeutyczną, oswajając męskich odbiorców z nowym typem kobiecości, wyzwolonej z gorsetu konwenansów, podążającej za głosem instynktu i obligującej parterów do dotrzymania jej kroku. Z perspektywy czasu wyraźnie widać, że ówczesne komiksowe skandalistki przetarły szlaki aktywnym i samodzielnym heroinom komiksu. Obecnie miejsce charakternych protagonistek w popkulturze jest tak oczywiste, że nikomu już nie przyjdzie do głowy utożsamiać je z siłami nieczystymi.

Niemniej jednak nie wszystkie protagonistki fumetti per adulti dają się zaszufladkować jako proto-feministki w gotyckim kamuflażu. Od drugiej połowy lat 70. we włoskich kieszonkowcach zaroiło się od ślicznotek o wyraźnie psychopatycznych rysach. Różnej maści dewiantki zawładnęły komiksem dla dorosłych, popychając go w kierunku czystej transgresji. Zbrodnicze nimfomanki zadomowiły się zwłaszcza w seriach z błękitem w tytule, Terror Blu i Storie Blu. Skrajnie niehigieniczne przypadki kobiecych zachowań prezentowała też seria Oltretomba, która po opatrzeniu logo charakterystyczną czaszką zmieniła formułę gatunkową z dyskretnie erotycznego gotyku na wyuzdany splatter, tryskający na przemian krwią i spermą.

Opowieścią tego typu jest właśnie Córka Śmierci, studium erotycznej aberracji z ornamentem cmentarnych obrzydliwości. Podobny "szoker" jeszcze na tej stronie nie pojawił, stąd też ostrzeżenie dla wrażliwszych! Nie jest to niewinna zabawa w pikantną grozę, lecz autentyczny body horror, eksplorujący podobne rejony, co o dwa lata późniejszy, niesławny film Jörga Buttgereita. Strategię twórców można rzecz jasna uznać za czystą komercję, epatowanie odbiorcy dla podniesienia ilości sprzedanych egzemplarzy. Nawet jeśli tak sprawy się mają, za sprawą ekstremalnych środków wyrazu udało się im powiedzieć coś autentycznego o mrocznym obliczu seksualności. Nie tylko kobiecej, ponieważ wbrew temu, co głoszą równej maści mizogini, płeć piękna nie ma monopolu na zło i perwersję: ona tylko nadaje im najbardziej powabną formę!

OLTRETOMBICZNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

MEGA (CBR) POPRAWIONA WERSJA HD DUŻEGO FORMATU!

"Kobieto! (...) Postaci twojej zazdroszczą anieli, a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!..." W tym konkretnym przypadku emfaza wieszcza wydaje się być całkiem na miejscu!