sobota, 25 września 2021

LUCIFERA N°2 - ZAKLĘTY LAS

Tytuł oryginalny: Lucifera n.2 - Il bosco incantato

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: listopad 1971

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Odpowiednie dać rzeczy słowo... Ponieważ włoskie "incantato" tłumaczy się zarówno jako "zaklęty", jak i "zaczarowany", w pierwszym odruchu zdecydowałem się na drugą opcję. Już po przygotowaniu strony tytułowej poczułem, że coś mi tu jednak zgrzyta. "Czary" brzmią zanadto baśniowo, kojarzą się z nieco inną stylistyką. "Zaklęcia" zdecydowanie lepiej pasują do bohaterek o mrocznej proweniencji, parających się czarną magią jak Darvulia bądź będących ucieleśnieniem mrocznych sił jak sama Lucifera. Czarowanie to zaś domena dwóch innych popularnych tytułów z grafikami Leone Frollo: Biancaneve i Naga La Maga. Ta druga pozycja doczekała się zresztą iście szatańskiego przemianowania w edycji francuskiej na... Shatane! Zabieg chwytliwy, lecz rażąco nieadekwatny w stosunku do czarodziejki, która jako jedna z nielicznych protagonistek fumetti nigdy nie pozostawała pod władzą mocy piekielnych i nie czuła też potrzeby ich przywoływania (niewykluczone, że w jej świecie po prostu nie istniały, a metafizyka posiadała charakter uniwersalny, nie ograniczający się do wierzeń judeochrześcijańkich).

Może więc robię widły z igły, deliberując nad najbardziej adekwatnym tytułem tomiku. Popędzani terminami scenarzyści fumetti tascabili nie zastanawiali się nad każdym słowem, nie bojąc się językowych powtórek, które nauczycielka w szkolnym wypracowaniu podkreśliłaby im na czerwono. Niniejszy tomik świadczy też o tym, że nie wahali się zapożyczać pewnych fabularnych rozwiązań z innych serii. Zarówno leśne skrzaty z libido większym od nich samych, jak i ochraniająca ich wróżka Lionora są jakby żywcem wyrwani z uniwersum Biancaneve. O ile w pełni wybrzmiewa wątek wróżki pod pozorami oziębłości skrywającej gorące pragnienia, o tyle szkoda nieco po macoszemu potraktowanych malców. W serii o przygodach Śnieżki byli stałymi towarzyszami bohaterki, z wyraźnie nakreślonymi portretami psychologicznymi. W Luciferze trudno ich od siebie odróżnić, a ze sceny schodzą prawie tak szybko, jak się na niej pojawili. Zdecydowanie nie była to ich bajka!

Zaklęte linki:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Alternatywna okładka z wydania portugalskiego, tradycyjnie bardziej adekwatna. Nic dziwnego, skoro tamtejszy artysta miał już możliwość zapoznania się z zawartością tomiku, w odróżnieniu od włoskiego, znającego zaledwie zarys fabuły!

sobota, 18 września 2021

ZORA WAMPIRZYCA N°1 - KOBIETA WAMPIR

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie I n.1 - La vampira

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: wrzesień 1972

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Zora Pabst, szerzej znana pod nazwiskiem Norton, to jedna z najseksowniejszych bohaterek nie tylko włoskich kieszonkowców, ale całego komiksu europejskiego. Pod wzlędem atrakcyjności rywalizować może nawet z nimfami spod pędzelka Milo Manary, które z pewnością przewyższa pod względem apetycznych krągłości. Seria spod szyldu Edifumetto, stworzona przez duet scenarzystów, Renzo Barbierego i Giuseppe Pederialiego, oraz rysownika Birago Balzano (do którego dołączyła później masa innych, zachowujących jednakże charakterystyczny styl), okazała się komercyjnym strzałem w dziesiątkę, prześcigając popularnością dotychczasową królową wampirów, Jaculę. Nietrudno domyślić się przyczyny takiego stanu rzeczy. Jacula - zapięta pod szyję, dość wstrzemięźliwa w szafowaniu swymi wdziękami i na ogół dochowująca wierności swojemu partnerowi, wampirowi Verdierowi, nie mogła się równać z Zorą - w każdym tomiku dokonującą obowiązkowego striptizu, absolutnie bezpruderyjną i frywolną, zmnieniającą partnerów jak rękawiczki (porównanie nader adekwatne w odniesieniu do XIX-wiecznej damy z wyższych sfer, starannej w kwestiach garderoby). Powodzenie serii od samego początku opierało się bardziej na powabie protagonistki niż na skomplikowanej intrydze bądź pogłębionych portretach psychologicznych. Fabuła nierzadko wydaje się tutaj zbędnym dodatkiem!

Nie jest to debiut serii na polskiej scenie translacyjnej. Ponad dekadę temu udało mi się przełożyć kilka tomików, w tym dwa pierwsze. Korzystałem jednak z francuskiego wydania Elvifrance, z niejasnych powodów zmieniającego jedną literkę w imieniu bohaterki. Nawet jeśli "Zara" brzmiała nad Sekwaną lepiej, obecnie kojarzy się przede wszystkim z siecią salonów odzieżowych. Rozpoczynając translacje od tomiku pierwszego, przywracam bohaterce jej prawdziwe imię, ponadto poprawiam nieco jakość, wykorzystując skan wyższej rozdzielczości. Czy pod względem przekładu dokonała się zmiana na lepsze, zostawiam pod ocenę dociekliwych komparatystów. Na pewno tekst francuski był bardziej kwiecisty od dość zwięzłego oryginału. Zaskakujące, zważywszy na obiegową opinię o Włochach jako tych bardziej gadatliwych!

Bez względu na to, czy portaktujemy niniejszy tomik jako reedycję czy jako właściwą premierę serii, burzliwa historia kochliwej wampirzycy ma wreszcie szansę zaistnieć po polsku w porządku chronologicznym, równo 49 lat po pierwszym pojawieniu się w kioskach we wrześniu 1972 roku. Oceńcie sami, czy po tak długim czasie pokryła się rdzą czy patyną!

Wampirze linki:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Okładka pierwszego tomiku reedycji serii z maja 1982 roku, autorstwa Emanuelle Tagiliettiego.

sobota, 11 września 2021

LUCIFERA N°1 - PŁOMIENIE PIEKŁA

Tytuł oryginalny: Lucifera n.1 - Le fiamme dell'inferno

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: październik 1971

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

"Gdzie diabeł nie może, tam kobietę pośle." Sentencja, którą dziś zna każdy, ale zapewne inaczej było w XVI wieku, kiedy światło dzienne ujrzała pierwsza wariacja legendy o Fauście. Wiele wskazuje na to, że jej twórcy, anonimowemu teologowi protestanckiemu nie mieściło się w głowie, aby kobieta miała wystarczającą podmiotowość, by aktywnie uczestniczyć w rozgrywce pomiędzy mężczyzną i siłami piekielnymi. Płeć piękna mogła służyć co najwyżej za instrument perswazji: Szatan kusił jej wdziękami mężczyznę, aby zwieść go na manowce doczesności, odwracając od spraw ostatecznych, do których miłość fizyczna zdecydowanie się nie zaliczała. Ale żeby kobieta samodzielnie podejmowała decyzje, zmieniając swoimi czynami bieg wypadków, a nawet więcej, wchodziła w buty demonicznego manipulatora Mefistofelesa? Na podobną herezję nie wpadł ani rzeczony niemiecki teolog, ani angielski dramaturg Christopher Marlowe, ani nawet Johann Wolfgang von Goethe, autor najsłynniejszej wersji legendy. Niemiecki romantyk uznawał przynajmniej istnienie pierwiastka żeńskiego w wymiarze metafizycznym, tak zwanej "wiecznej kobiecości" (das Ewig-Weibliche). Miała ona wiązać się z kontemplacją, w odróznieniu od męskiej aktywności i sprawczości. A więc nawet na początku XIX wieku kobiety postrzegane były jako pasywne, wpływające na bieg wypadków głównie przez żarliwą modlitwę, choć rzecz jasna stanowiło to pewien postęp w stosunku do czasów, w kórych zastanawiano się, czy w ogóle posiadają duszę.

Na tle wyżej wymienionych szacownych klasyków LUCIFERA prezentuje się wyjątkowo rewolucyjnie, nawet jeśli pod względem artystycznym stawia sobie mniej ambitne cele. Flagowa seria kieszonkowa wydawnictwa Ediperiodici to bowiem kolejna wariacja mitu o Fauście, wyrozniająca się wysunięciem na pierwszy plan tytułowej diablicy, wysłanej na ziemię ze specjalną misją. Tym razem sędziwy uczony zawiera pakt z diabłem nie z powodu banalnej tęsknoty za młodością, lecz z nader szczytnych, altruistycznych pobudek, pragnąc zyskać czas niezbędny do pracy nad przełomowym dla ludzkości preparatem. Niegdysiejsza faworyta Władcy Ciemności otrzymuje polecenie pokrzyżowania planów Fausta. Jako istota infernalna dysponuje specjalnymi mocami, jednak jej najpotężniejsza broń jest zdecydowanie naturalna, charakterystyczna dla ziemskich kobiet. Opiewał ją niegdyś Eugeniusz Bodo w filmie PIĘTRO WYŻEJ z 1937 roku...

Aby nie psuć przyjemności z samodzielnej lektury i stopniowego odkrywania intrygi, w swoim pokomplikowaniu charakterystycznej dla opowieści w odcinkach, zdradzę tylko, że twórcom komiksowej wersji mitu o Fauście udało się wykreować przynajmniej dwie złożone postaci kobiece, konsekwetnie spychające męskiego bohatera w cień. Lucifera w toku swych ziemskich przygód odkrywa nieznane dotąd emocje i podejmuje zaskakujące dla samej siebie decyzje, nie wyzbywając się przy tym swojej diabolicznej natury. Bardzo wyrazistą postacią okazuje się także Małgorzata, znana już z poprzednich wersji historii, we wcieleniu komiksowym nie zadowalająca się jednak rolą uwiedzionej i porzuconej, pełniąc aktywną rolę w fabule. Zarówno demoniczna brunetka, jak też anielska blondynka nie wahają się zastosować pełnego asortymentu kobiecych środków do zdobycia i utrzymania atencji Fausta. Obydwie bohaterki obdarzone zostały ponadto wspaniałymi kształtami przez Leone Frollo, włoskiego mistrza, o którym zapewne więcej w jednym z kolejnych "wstępniaków". LUCIFERA dostarcza amatorom fumetti tascabili spodziewanych atrakcji wizualnych, pozostając zarazem serią na swój sposób feministyczną, jawnie drwiącą z konwencjonalnego męskiego heroizmu. Facetom może się tylko wydawać, że sprawują kontrolę, w istocie siłą sprawczą okazuje się "wieczna kobiecość", która ani myśli ograniczać się do biernej kontemplacji.

Płomienne linki:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Alternatywna, portugalska okładka pierwszego tomiku serii

.

piątek, 10 września 2021

Wstępniak

Serdecznie zapraszam na bloga, gdzie w regularnych odstępach czasu pojawiać się będą translacje włoskich komiksów kieszonkowych. Skąd ten wybór? Przede wszystkim, jak większość inicjatyw fanowskich non-profit, z wewnętrznej potrzeby podzielenia się własną fascynacją z tymi pośród miłośników komiksu, którzy dotychczas nie mieli okazji zetknąć się z danym tytułem, którym na przeszkodzie do jego eksploracji stanęła bariera językowa, jak również takim, którzy serie już znają, ale chcieliby powtórzyć ją sobie w formie chronologicznie uporządkowanej, w polskim przekładzie, który miejmy nadzieję stanie na wysokości zadania!

Komiksy kieszonkowe, określane we Włoszech mianem "fumetti tascabili", zaś we Francji "BD de gare" (komiksy dworcowe) nie miały szczęścia do Polskiego rynku. Ich funkcję do pewnego stopnia spełniały tzw. zeszytówki, były jednak skierowane w głównej mierze do młodego czytelnika. Tytuły, które pojawiać się będą na blogu, powstały z myślą o dojrzałym odbiorcy. Wszystkie tomiki, które pojawią się na tej stronie, opatrzone były stempelkiem "vietato a minori"! Z tego względu obwarowałem blog ostrzeżeniem o treściach dla dorosłych, zastanawiając się zarazem, czy nie przesadzam z troską o dojrzewających. Od publikacji pierwszych komiksów, które zamierzam tutaj zaprezentować, minęło już pół wieku i nawet jeśli wówczas prowokowały, nie wydaje się, by zawierały cokolwiek będącego w stanie zaszokować dzisiejszych nastolatków. Niejednemu mogą wręcz wydać się lekko staroświeckie za sprawą zastosowanych elips i niedomówień. Nie wykluczam uwzględnienia w przyszłości pozycji późniejszych, znacznie ostrzejszych, jawnie flirtujacych z pornografią, wówczas jednak wyraźnie zaznaczę, z jakimi gagatkami mamy do czynienia, przykładając sakramentalną pieczątkę 18+!

Swoją drogą ciekawe, na ile zakaz sprzedaży rzeczonym nieletnim respektowany był przez kioskarzy na początku lat siedemdziesiątych? Czy przy zakupie należało legitymować się dowodem osobistym? A jeśli tak, to do jakich sprytnych wybiegów uciekali się młodsi, spragnieni mocnych wrażeń czytelnicy, aby mimo wszystko z danym komiksem się zapoznać? Wyręczali się starszym bratem? A może przypadkowym dorosłym, którym wręczali stosowny napiwek za fatygę? A może pod nieobecność rodziców zakradali się do ich domowej biblioteczki? Mam nadzieję poznać kiedyś odpowiedź na te pytania!

Życzę przyjemnej lektury mając nadzieję, że czarci temperament bohaterek włoskich kieszonkowców podbije serce niejednego polskiego komiksomaniaka. Przynajmniej w jednym (niżej podpisanym) przypadku ta niełatwa sztuka udała się im z łatwością!