wtorek, 30 stycznia 2024

LUCIFERA N°19 - SYRENY

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.19 - Le sirene

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: kwiecień 1973

Scenariusz: Giorgio Cavedon

Grafika: Tito Marchioro

Skan wydania francuskiego:

Gentil-Toto & Termineur (BDtrash)

Opracowanie graficzne: Vallaor & Alibaba

Rekonstrukcja okładki: Cyfrowy Baron

Translacja: Vallaor

Korekta: Aristejo

Tomik 19., w którym pośród masy atrakcji najciekawsze wydają się tytułowe syreny, nawet jeśli twórcy nie poświęcają im przesadnie dużo czasu. Jak zwykle w przypadku mitologicznych istot nasuwa się pytanie o ich genezę. Skąd się właściwie wzięły, jaka społeczność pierwsza je wymyśliła i czy od samego początku wyobrażano je sobie tak, jak obecnie? Oczywiście przy lekturze samego komiksu odpowiedzi na te pytania mają charakter marginalny, a syreny pełnią funkcję kolejnej atrakcji, zaczerpniętej z bogatej tradycji mitologiczno-fantastycznej.

Nie wiadomo, jak długo opowieści o syrenach krążyły w przekazie ustnym, natomiast pierwszy literacki opis zawdzięczamy Homerowi. Bardzo ogólny zresztą, Odyseja pozostawia ich wygląd wyobraźni czytelników. Choć obecnie kojarzone są jako kobiety z nagim torsem (w przypadku Małej Syrenki okrytym bikini z muszelek) oraz rybim ogonem, Grecy mieli przed oczyma zupełnie inną hybrydę gatunkową, mianowicie ludzko-ptasią! Syreny Homera jako mieszkanki bezludnej wysepki przesiadywały na łące przy brzegu, zwodniczo słodkim śpiewem wabiąc marynarzy z przepływających statków. Pierwszy (i ostatni) kontakt z wodą tych żeńskich drapieżników następuje w chwili, gdy po nieudanych łowach na Odyseusza rzucają się z bezsilnej rozpaczy w morską toń. Być może właśnie od rozsławionej wierszami poety śmierci w odmętach zaczęły być z nimi kojarzone? Tak czy inaczej jeszcze przez wiele stuleci wiodącym wyobrażeniem syreny był wielki ptak z ludzką głową, zastąpiony później nieco bardziej antropomorficzną formą skrzydlatej kobiety z ptasimi nóżkami.

Syreny rybokształtne po raz pierwszy opisane zostały przez żyjącego w I wieku p.n.e. Horacego w Sztuce poetyckiej. Na opis nowożytny trzeba było poczekać aż osiem stuleci, pojawił się bowiem dopiero na przełomie VII i VIII wieku w Liber Monstrorum, anglo-łacińskim katalogu cudownych stworzeń (swoją drogą, J. K. Rowling musi być wielką admiratorką tego dzieła!). Anglikom zawdzięczamy także słowo „mermaid”, już jednoznacznie wskazujące na płeć i wodny charakter tych stworzeń. "Morskie niewiasty... o ciele dziewczęcym, lecz łuskowate ogony ryb posiadające" ostatecznie wyparły swoje starsze, ptasie siostry, w czym niewątpliwie największą zasługę miał ich seksapil. Wyłaniające się spośród fal kobiety działają na męską wyobraźnię niezwykle pobudzająco, a wydłużony, lśniący rybi ogon tylko dodaje im wdzięku!

SYRENIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Na okładce zamiast syren widnieje... Peter O'Toole, który przywędrował tutaj prosto z plakatu Becketta, historycznego filmu z 1964 roku. Cóż może mieć wspólnego angielski król Henryk II z naszym komiksem? Zakładam, że ma jakieś cechy wspólne z księciem Moguncji, nowym towarzyszem Lucifery. Czyżby zimną bezwględność w dążeniu do wyznaczonego celu?

czwartek, 18 stycznia 2024

ZORDON N°01 - MISJA "CZŁOWIEK"

Tytuł oryginalny: Zordon

n.01 - Missione Uomo

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: grudzień 1974

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Opracowanie francuskiej translacji: AtomHic (BDtrash)

Rekonstrukcja cyfrowa: Old Man

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Nowy Rok, nowa seria! Czy spodoba się czytelnikom i na stałe zagości w czarcim menu? Potencjał zdecydowanie posiada, nie tylko jako jedna z nielicznych w całości zeskanowanych, lecz przede wszystkim jako jeden z niewielu tytułów, którym udało się zachować wysoki poziom aż do samego końca. Przez cały okres publikacji twórcy dokładali starań, by czytelnicy się nie nudzili, bezustannie zbijając ich z pantałyku myleniem tropów oraz mnożeniem sytuacji niebywałych i ekscentrycznych. W związku z czym zbyt dokładny opis fabuły może zepsuć przyjemność płynącą ze stopniowego odkrywania jej tajemnic. Jest to raczej wyjątek od reguły serii fumetti, w których zwykle od pierwszego numeru dokładnie wiadomo, czego się spodziewać. Zaś po Zordonie możemy spodziewać się… wszystkiego!

Niekonwencjonalność podejścia widać już dobrze w pierwszym tomiku. Bohater tytułowy jest całkowitą enigmą. Wiadomo tylko, że jest istotą pozaziemską, o zupełnie odmiennym kształcie i konsystencji niż nasza, aby ograniczyć się do cech czysto fizycznych. Trudno nawet stwierdzić, na ile jest indywidualnością, a na ile emanacją świadomości kolektywnej. Na pewno nie sposób odróżnić go od reszty załogi statku kosmicznego, który zawędrował na planetę Ziemia z misją zbadania zamieszkujących ją organizmów myślących, co umożliwia imponująco rozbudowana i szalenie precyzyjna aparatura naukowa. Jak wiadomo z dziesiątek fabuł fantastycznonaukowych, przybysze z odległych galaktyk dysponujący zaawansowaną techniką nie wróżą Ziemianom niczego dobrego!

Wobec absolutnej obcości samego Zordona punktem identyfikacji staje się główna postać kobieca. Jane Marlowe to osóbka pełna kontrastów: piękna dziewczyna z Południa początku XIX wieku, pod nienagannymi manierami skrywająca ognisty temperament i wysokie libido, zgoła nieprzystające do kulturowych oczekiwań względem przedstawicielki arystokracji. Społeczne i religijne normy i nakazy nie zdołały wyrugować jej pragnień, sprawiły jednak, że z seksualnością Jane stało się coś wielce niepokojącego. Głębsze przyczyny tego stanu rzeczy poznamy dopiero w przyszłości… Pozostaje mieć nadzieję, że pierwszy tomik spełni swoje zadanie i oprócz solidnej porcji mocnych wrażeń, zapewnianych zarówno przez knowania złowieszczego Zordona, jak też perwersje słodkiej Jane, pozostawi wrażenie niedosytu i chęć jak najszybszego sięgnięcia po ciąg dalszy!

MISYJNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Imię protagonistki nie jest przypadkowe! Jej fizjonomia wzorowana jest na jednej z najbardziej charyzmatycznych gwiazd kina lat 60. i 70. Jane Fonda wzbudzała zachwyt zwłaszcza jako dziarska kosmonautka Barbarella, notabene w ekranizacji komiksu przeznaczonego „dla dojrzałego czytelnika”. Historia inspiracji zatoczyła więc koło!