środa, 27 marca 2024

LUCIFERA N°20 - ŚWIĘTY GRAAL

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.20 - Il Santo Graal

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: maj 1973

Scenariusz: Giorgio Cavedon

Grafika: Tito Marchioro

Skan edycji włoskiej:

Charles (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Twórcy Lucifery dali się już poznać jako żonglerzy kulturowych tropów i niestrudzeni podróżnicy, przeskakujący swobodnie z jednej mitologii w drugą i z kontynentu na kontynent. Jednakże poprzez umiejscowienie najważniejszej relikwii chrześcijaństwa na terenie przyszłej Ameryki udało im się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, łącząc ze sobą dwa wielkie toposy: poszukiwanie Świętego Graala i odkrycie Ameryki avant la lettre (tzn. przed Kolumbem). Zdecydowanie nikt inny nie pomyślał, by ten legendarny kielich umieścić na drugim końcu świata! Pod tym względem włoscy scenarzyści wykazali się oryginalnością. Czy jednak do końca? Istnieją podstawy, aby przypuszczać, że do tego śmiałego zestawienia natchnęła ich lektura amerykańskiego klasyka, czyli Prince'a Valianta Hala Fostera.

Swoją monumentalną, ciągnącą się nieprzerwanie od 1937 roku serię Hal Foster umieścił w okresie panowania króla Artura, na przełomie V i VI wieku. Choć sam władca Camelotu należy bardziej do legendy niż udokumentowanej historii, twórca Valianta nie poszedł na łatwiznę i postawił na realistyczne, pieczołowite odwzorowanie ówczesnego świata - może nie tyle konkretnej epoki, co ogólnie wczesnego, kształtującego się dopiero średniowiecza. Pod tym względem Lucifera poczyna sobie podobnie, traktując jednak o okresie późniejszym, w którym nie tylko kielich Józefa z Arymatei, ale też poszukujący go rycerze króla Artura należą już do zamierzchłej przeszłości.

Skąd jednak wrażenie, że właśnie Książę Waleczny zainspirował naszych “luciferianistów” do miksu Graala z odkrytym przez Wikingów Nowym Światem? Otóż obydwa wątki odgrywają znaczącą rolę u Fostera, któremu oczywiście nie przyszło do głowy łączyć ich ze sobą. Wysłał jednak tytułowego bohatera w podróż na nieznany kontynent kilkaset lat przed jego pierwszym udokumentowanym odkrywcą, Leifem Erikssonem. Odkrycie przyszłej Ameryki odbywa się w sposób mniej łupieżczy niż w przypadku Kolumba, a załoga Vala wchodzi z rdzennymi mieszkańcami w na tyle bliskie relacje, że nie wszyscy decydują się na powrót do deszczowej Anglii. Z mieszanych małżeństw powstaje wręcz nowy szczep jasnowłosych Indian! Na Nowej Ziemi przychodzi także na świat potomek Vala, Arn, w czym jednak nie ma udziału żadna Indianka. Pod każdą szerokością geograficzną bohater pozostaje wierny swojej żonie, Alecie. Upodabnia go to do innego komiksowego bohatera, wiecznie zapatrzonego w jasnowłosą połowicę!

Mityczny Graal pojawia się w sadze znacznie później. Co charakterystyczne, Valiant nie towarzyszy żadnemu z rycerzy Okrągłego Stołu, nawet swojemu przyjacielowi Gawainowi, w ich słynnych questach. Król Artur powierza mu bowiem tajną misję odszukania nie tyle samej relikwii, co do istnienia której ma poważne wątpliwości, lecz dojścia do źródeł legendy, za sprawą której najlepsi rycerze rozproszyli mu się po kraju. Choćby na przykładzie tego detektywistycznego wątku daje o sobie znać inteligencja serii, nie ograniczającej się do powtarzania znanych podań, przedstawiającej natomiast odświeżająco oryginalną opowieść "z czasów króla Artura".

INDIAŃSKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Pod naszą szerokością geograficzną mitów arturiańskich nikt specjalnie nie celebruje, nie wiadomo zatem, czy Prince Valiant doczeka się kiedyś polskiego przekładu. Póki co elitarne grono miłośników znakomitej kreski Hala Fostera zaopatrza się w wydania zagraniczne, nierzadko szlifując przy tym języki obce! W najpopularniejszej zbiorczej edycji Fantagraphics wspomniana wyprawa do Ameryki ma miejsce w tomie szóstym (lata 1947-1948), zaś poszukiwanie Świętego Graala w tomie dwunastym (1959-1960).

wtorek, 12 marca 2024

GENIUS. W HONGKONGU ŁATWO O ŚMIERĆ

Tytuł oryginalny: Genius

n.09 - Ad Hong Kong si muore facile

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: 5 stycznia 1970

Scenariusz: Kolektyw scenarzystów

Grafika: Milo Manara

Skan oryginalnego wydania: Charles (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Czyszczenie dymków: Grifos

Korekta: Aristejo

Długo, bardzo długo nie gościł na blogu one-shot! Głównym winowajcą jest rzecz jasna Zordon, trzecia regularna seria fumetti per adulti w polskim przekładzie. Nie, żeby atrakcyjnych historii brakowało, jest wręcz przeciwnie i trudno się na jakąś zdecydować! Czy celować w same perełki, obracając się w ścisłym gronie czołowych tytułów, np. Terror, Oltretomba i Storie Blu? Czy wręcz przeciwnie, postawić na różnorodność, umożliwiającą ukazanie bogactwa oferty włoskiego rynku kieszonkowego? A może pójść jeszcze inną drogą: autorską, szukając wśród tuzina mniej lub bardziej sprawnych rzemieślników przyszłych znakomitości europejskiego komiksu, którym cykliczna forma i szybkie tempo publikacji tomików dawały stabilne źródło utrzymania oraz możliwość wyrabiania sobie warsztatu?

Tym razem udało się połączyć drugą i trzecią koncepcję! Genius to bowiem gatunek fumetto, jakiego jeszcze tutaj nie było, a zarazem próbka surowego jeszcze stylu mistrza nad mistrzami, Milo Manary! Jakiś czas temu mieliśmy okazję zapoznać się z one-shotem ilustrowanym przez tego artystę, ukazującym "prawdziwą historię Kuby Rozpruwacza". Genius to dzieło jeszcze wcześniejsze, przypadające na sam początek lat 70. Dla Manary praca nad serią oznaczała rozpoczęcie zmagań z niełatwą materią opowieści obrazkowej. Już w miarę jej ukazywania się dostrzec można większą precyzję kreski i coraz śmielsze zabiegi stylistyczne. Pod sam koniec pracy nad serią widać już wyraźne postępy. Zdecydowałem się jednak na jeden z pierwszych tomików, pozwalający uzmysłowić sobie, że także arcymistrzowie musieli najpierw narysować setki dalekich od doskonałości plansz, popełniając masę błędów, ale też ucząc się stale czegoś nowego. Nie od razu Giuseppe Bergmana narysowano, najpierw trzeba było pomęczyć się z niejakim Geniusem!

Kim właściwie jest Genius? Za tym nieskromnym aliasem skrywa się Lon Flag, agent FBI tropiący przestępców na całym świecie, najczęściej w towarzystwie swojej partnerki, Mirny. Gdy uznaje za konieczne użyć metod wykraczających poza procedury Federalnego Biura Śledczego (notabene już i tak cieszącego się dużymi uprawnieniami!), zakłada czarny obcisły strój i czarną maskę, zmieniając się w Geniusa, bezpardonowego pogromcy zbrodni. Początkowo był protagonistą serii fotonowel, by po kilku latach doczekać się również tytułu komiksowego z prawdziwego zdarzenia. Od innych zamaskowanych protagonistów fumetti neri różni się przede wszystkim staniem po właściwej stronie prawa. Nie jest super-złodziejem jak Diabolik ani super-mordercą jak Killing, tylko twardym jak granit agentem amerykańskim, dla dodatkowego efektu ubierającym się w obcisłe gatki. W sumie nic dziwnego, że nie przetrzymał próby czasu, a jego przygody zakończyły się definitywnie w 1971 roku. Tym niemniej fani Milo Manary, jak też wszyscy zainteresowani historią komiksu, powinni się z nim zapoznać. Oto idealna okazja!

GENIUSZOWE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Fotonowele (czyli fotoromanzi), na łamach których Genius gościł najdłużej, wydają się obecnie dziwactwem: po co fotografować, skoro wszystko można narysować, oszczędzając na kliszy (zwłaszcza w czasach przed zapisem cyfrowym!), scenografii, dekoracjach, oświetleniu i ekipie aktorskiej? A jednak w latach 60. był to nielichy biznes i znaczący segment rynku “obrazkowego”. Niewątpliwie tym, co przyciągało odbiorców do fotonowel, były pozujące na ich łamach modelki, urodą nie ustępujące nawet bohaterkom rysowanym przez Milo Manarę!