czwartek, 21 lipca 2022

ZORA WAMPIRZYCA N°10 - CZŁOWIEK AMFIBIA

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie II n.4 - L'uomo anfibio

Wydawca: Edifumetto

Pierwsze wydanie: 6 kwietnia 1973

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej: Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Opracowanie graficzne okładki: Cyfrowy Baron & Vallaor

Czy istnieje coś takiego jak człowiek amfibia? W świecie przyrody na 99,9% wykluczyć można taką ewentualność, dlatego właśnie reprezentant owego osobliwego gatunku dołączył do bestiariusza serii, gromadzącego wszelkie anomalie, jakie jest w stanie przywołać bujna wyobraźnia scenarzystów (ochoczo korzystająca z bogatej literatury przedmiotu). Wydaje się również, że oskrzelowy człekokształtny, realny bądź fantastyczny, nie ma swojego ustalonego nazewnictwa w języku polskim. Co najwyżej "człowiek ryba", ale to strasznie nieprecyzyjne określenie, kojarzące się miłośnikom kina gatunkowego z istotami małorozumnymi, znanymi choćby z Wyspy ludzi-ryb. Wystarczy rzut oka na niedorobione, monosylabiczne humanoidy od Sergio Martino, aby przekonać się, że nie mają wiele wspólnego z nader łebskim i wygadanym Amfibem, którego ma okazję poznać Zora.

Wypada lojalnie ostrzec: wątek łuskowatej istoty nie doczeka się konkluzji w niniejszym odcinku. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać, dopóki wampirzyca nie wypełni misji, jaką Amfibia ją obarczyła. Tymczasem poza daniem morskim, nieco na wyrost serwowanym jako główne, znajdziemy tu wiele innych smakołyków do degustacji, zwłaszcza w oryginalnej wersji włoskiej. Francuska edycja ponownie jest uboższa o kilka stron, które "ulotniły się" z różnych przyczyn. Najbardziej oczywiste są względy cenzuralne. Kiedy tylko rysownik Edifumetto zabierał się za zmysłową sekwencję, edytorzy Elvifrance uznawali to za mało istotne dla rozwoju fabuły i skracali do niezbędnego minimum. Usuwali także niewinne plansze krajobrazowe, prezentujące panoramę miasta bądź łódź rybacką miotaną przez morskie fale. Nawet jeśli narracyjnie nie były niezbędne, z estetycznego punktu widzenia mamy do czynienia ze zbrodnią, pozbawieniem opowieści rozmachu i głębi. Przez wiele lat czytania Zary zawsze mi czegoś w niej brakowało. Czegoś niedookreślonego, co sami Francuzi określają jako "je-ne-sais-quoi". No to teraz już wiem, w czym rzecz, je sais parfaitement de quoi il s'agit! Zawsze chodziło właśnie o te nieszczęsne, barbarzyńsko wycięte plansze!

Poza brakiem cenzury oraz tytułowym Amfibą tomik dziesiąty przynosi pierwszą "opowieść w opowieści" traktującą o wielkiej i tragicznej miłości. W przyszłości pojawi się ich znacznie więcej i prawie zawsze motywować będą bohaterkę do podjęcia konkretnych działań w celu zadośćuczynienia krzywd. Zora zdecydowanie nie podziela poglądu niektórych polskich polityków, że "poza Kościołem jest tylko nihilizm" i chociaż sama chętniej zajdzie na mszę czarną niż kościelną (patrz tomik szósty), uznaje zarazem, że nie każdy zły uczynek powinien pozostawać bez kary. Tym razem, aby dokonać pomsty za niewinnie przelaną krew, gotowa jest na wszystko, nawet na... założenie fartuszka panny służącej! Nam zaś pozostaje podziwiać, z jakim wdziękiem nosi ten nietypowy dla siebie strój.

AMFIBIJNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Szał uniesień w wersji plażowej. Końska metafora jasna jak słońce prażące urlopowiczów. Rzecz jasna tej pięknej planszy, mojej ulubionej z całego odcinka, nie odnajdziemy w edycji francuskiej!

wtorek, 12 lipca 2022

STORIE BLU. MACKI

Tytuł oryginalny: Storie Blu n.81 - Tentacoli

Wydawca: Ediperiodici

Pierwsze wydanie: 23 styczeń 1986

Scenariusz: Carmelo Gozzo

Grafika: Roberto Revello & Studio Giolitti

Okładka: Carmelo Gozzo

Skan edycji włoskiej: Akujo (VintageComix)

Czyszczenie dymków: Doomstep

Liternictwo tytułu: Puciek

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Wakacyjny powrót do Storie Blu. Poszukiwania historii najbardziej adekwatnej do urlopowych klimatów przywiodły mnie do 81. odsłony serii, rzecz jasna ze scenariuszem Carmelo Gozzo, który tym razem zaprojektował także okładkę! Czyżby nie dowierzał grafikom ze studia, że potrafią dochować tajemnicy i nie ujawniać w pełni wyglądu właściciela tytułowych macek? Jeśli istotnie była to przezorność, w pełni się opłaciła: istota siejąca zniszczenie, napędzana psychotyczną (choć w świetle okoliczności w pełni zrozumiałą) wściekłością, okazała się konceptualnym strzałem w dziesiątkę i jednym z najbardziej zapadających w pamięć monstrualnych bohaterów scenarzysty, tym razem rezygnującego zupełnie z wątków science-fiction, wydających się de rigueur w przypadku Błękitnych Historii. Niestety, Ediperiodici nie prowadziło rubryki z listami do redakcji, pozwalającej zapoznać się z opiniami nabywców, nie sposób zatem ustalić, jak wielkim powodzeniem cieszył się we Włoszech tomik nr 81. Wiadomo natomiast, że dekadę temu akwatyczne monstrum Gozzo wzbudziło wielki entuzjazm na BDtrash, forum frankojęzycznych amatorów "Bd de gare", trafiając nawet na awatar jednego z moderatorów. Ciekawe, czy teraz spodoba się polskim czytelnikom? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jak przypadł Wam do gustu ZAMACKOWANY MŚCICIEL!

Na pewno w prezentowanej opowieści ujawnia się w pełni czarny humor Gozzo, nie mającego żadnych oporów przed spuszczaniem wszystkich plag egipskich (w tym przypadku: morskich) na swoje bohaterki. Notabene, do wiekszości fabuł scenarzysty doskonale pasuje termin "gotycka mizoginia", ukuty przez ktytyczkę filmową Karyn Key na okoliczność analizy Oszukanego (The Beguiled), obrazu z Clintem Eastwoodem z 1971 roku. "Don Siegel (reżyser filmu) nienawidzi kobiet - i obawia się ich. Z filmu na film ukazuje ród niewieści jako manipulujący i zły, spiskujący na zgubę mężczyzn." Jak wdzięcznym materiałem do analizy byłby dla niej egzemplarz Tentacoli, gdyby przypadkowo wpadł jej w ręce! Cała produkcja fumetti tascabili mogłaby posłużyć jako przykład mizognizmu kultury popularnej, odpowiadającej na strach mężczyzn przed emancypującymi się kobietami poprzez ukazywanie tychże w jak najgorszym świetle, a następnie masakrowanie na najbardziej wymyślne sposoby. Czy zawarte w fumetti okrucieństwa względem płci pięknej pełniły funkcję terapeutyczną u męskich czytelników? Ten psychoanalityczny aspekt masowej produkcji Edifumetto i Ediperiodici wart jest zbadania!

Przechodząc od kwestii socjologicznych do technicznych, mam przyjemność przedstawić w notce biograficznej dwóch nowych czarcich kontrybutorów! Doomstep zajął się mozolnym czyszczeniem dymków, podczas gdy Puciek zaprojektował polską wersję "mackowatego" tytułu (który podziwiać możemy wewnątrz tomiku). Obydwu serdecznie dziękuję za pomoc i mam nadzieję, że to zaledwie początek naszej owocnej współpracy. Zachęcam także innych amatorów fumetti do wsparcia w chwalebnym zamyśle przybliżania włoskiej pulpy polskim czytelnikom. Im nas więcej, tym zwieksza się szansa na regularne publikacje, jak też na ich różnorodność!

Tymczasem zapraszam do wypuszczenia się na bezkresną przestrzeń Oceanu Atlantyckiego (niedaleko wybrzeża Miami) na luksusowym jachcie wraz z trójką bohaterów Macek. Sielski z pozoru rejs przyniesie im niejedną przykrą niespodziankę, lecz sam czytelnik może spać spokojnie. Prędzej pożre nas rosnąca lawinowo inflacja niż jakaś fantastyczna kreatura z kieszonkowego horroru!

MACKOWATE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Tytułowa strona komiksu w trzech odsłonach: oryginalnej włoskiej, angielskiej translacji Akujo oraz francuskiej (gdzie Macki zastąpiła Ośmiornica). Gdyby nie kontrybucja Pućka, byłbym zmuszony postąpić jak Elvifrance, zastępując stylizowane liternictwo jakąś inną, zapewne neutralną czcionką. Zatem raz jeszcze wielkie dzięki!