poniedziałek, 25 kwietnia 2022

LUCIFERA N°9 - ODCIĘTA GŁOWA SALADYNA

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.9 - Testa mozza di Saladino

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: czerwiec 1972

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Skan wydania francuskiego:

Gentil-Toto et Termineur (VintageComix)

Skan wydania holenderskiego: Charles (VintageComix)

Przekład z języka francuskiego i holenderskiego: Vallaor

Graficzne kombinacje i wygibasy: jak wyżej

Nie sposób narzekać na monotematyczność serii, która z tomiku na tomik nawiązuje do odmiennej stylistyki, zachowując zarazem narracyjną ciągłość. Dopiero co dokonano dekonstrukcji rycerskiego eposu, odzierając wyprawy krzyżowe z domniemanej szlachetności, a już przeskakujemy wraz z bohaterami do innej bajki, a konkretnie: baśni z 1001 nocy! I tym razem trudno spodziewać się, by scenarzyści wiernie podążali za materiałem źródłowym, rezygnując z charakterystycznej postmodernistycznej ironii. Warto zarazem podkreślić, że dokonana przez nich trawestacja wątków z Księgi tysiąca i jednej nocy jest znacznie bliższa duchowi oryginału niż współczesne ilustrowane książeczki do czytania na dobranoc, o popkulturowych harcach ze studia Disneya nie wspominając.

Arabskie opowieści z przełomu IX i XX wieku nie powstawały z myślą o dzieciach. Gdy w XVIII wieku dotarły do Europy w 12-tomowej edycji francuskiej Antoine Gallanda, czytelników urzekła przebijająca z nich egzotyczna zmysłowość. Traktowano je jako orientalny odpowiednik Dekameronu Boccaccia. Znacznie dosadniejszy, bo pochodzący z kultury, której obce było chrześcijańskie pojęcie grzechu. Zwłaszcza brytyjskie edycje, będące najczęściej swodobnymi przekładami z języka francuskiego, wysuwały erotyczny aspekt tekstu na plan pierwszy, zarówno poprzez odpowiedni wybór historii, jak też zilustrowanie ich wyzbytymi pruderii grafikami, które z równym powodzeniem mogłyby ozdobić wydanie Kamasutry.

Jedną z najpopularniejszych angielskich opracowań Księgi podpisał sir Richard Francis Burton. Znany podróżnik i lingwista opatrzył swój przekład obszernymi przypisami przybliżającymi seksualne tradycje i zwyczaje ludów Bliskiego Wschodu. Jeszcze pod koniec XIX wieku trudno było o bardziej pikantną, rozpalającą zmysły lekturę. W jednej z pierwszych sekwencji Draculi (1992, reż. Francis Ford Coppola) Mina i Lucy z wypiekami na twarzy przegladają egzemplarz Arabskich nocy Burtona, dziwując się wymyślnym pozycjom, jakie przyjmują na ilustracjach orientalni kochankowie.

Takie właśnie zmysłowe oblicze orientalnych legend odsłonił Pier Paolo Pasolini w Kwiecie tysiąca i jednej nocy z 1974 roku (jak widać, komiksiarze uprzedzili go o dwa lata!). Włoski przemysł filmowy nie poszedł jednak za ciosem i nie powstał nurt "arabiansploitation". Amerykańska kultura masowa, celując głównie w młodych odbiorców, upupiła Aladyna, Ali Babę, Sindbada i innych (tylko Dżinowi udało się pokazać bardziej drapieżne oblicze w filmach grozy z serii Wishmaster). Istnieje jednak nadzieja, że wcześniej czy później ktoś z wizjonerskich reżyserów skupionych wokół wytwórni A24 zbierze się za artystyczną, "dorosłą" wersję jednej z opowieści Szeherezady. Może David Lowery, któremu udała się ta sztuka z mitami arturiańskimi w Zielonym Rycerzu? Albo Robert Eggers, kiedy już nasyci się nordyckim barbarzyństwem? Arabskie opowieści cierpliwie poczekają na godnego siebie adaptatora.

A propos ugładzania i ugrzeczniania klasyków, także Odciętą głowę Saladyna spotkał ten smutny los! W edycji Elvifrance po raz pierwszy zainterweniowała cenzura, wycinając z oryginału dwie strony i zmieniając treść dymków tak, by mniej więcej nadawały sens okaleczonemu fragmentowi. Ukazuje on ucieczkę Lucifery od chrześcijańskiego rycerza, którego kochanką została dla ratowania skóry. Francuscy czytelnicy poznali wersję, w której diablica cierpliwie czeka, aż krzyżowiec zapadnie w głęboki sen, aby po cichu wymknąć się z jego komnaty. Jeśli zdumiała ich ta subtelność bohaterki, niezbyt licująca z jej ognistym temperamentem, mieli całkowitą słuszność. We włoskim oryginale scena ma znacznie dramatyczniejszy przebieg... Polscy czytelnicy zapoznają się rzecz jasna z wersją nieocenzurowaną!

ORIENTALNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Gdyby Luciferę dostali w swe łapy współcześni cenzorzy, jako pierwsza wyleciałaby scena z diablicą w towarzystwie dwóch śniadych chłopaczków. Tymczasem na początku lat siedemdziesiątych to ryzykowne in flagranti trafiło nawet na okładkę portugalskiej edycji!

poniedziałek, 11 kwietnia 2022

DE SADE. ODNAJDZIESZ MNIE W OGNIU

Tytuł oryginalny: De Sade

n.116 - Mi troverai nel fuoco

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: 19 grudnia 1975

Scenariusz: Anonim

Grafika: Gaspare De Fiore i Santi D’Amico

Skan edycji włoskiej: Charles (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Donatien Alphonse François de Sade... Trudno o innego pisarza, którego literacka spuścizna tak mocno określiła jego publiczny wizerunek. Podobnie jak doktor Victor Frankenstein stał się tożsamy ze stworzonym przez siebie monstrum, tak Sade zrósł się zarówno ze swoim arystokratycznym tytułem, jak też z dewiacją seksualną, której już pośmiertnie użyczył nazwiska. Niewielu ludzi pióra dostępuje takiego wyróżnienia, jednak sam Markiz mógłby poczuć się urażony zawężaniem pola jego zainteresowań do jednego zboczenia, podczas gdy zamierzył sobie zbadać i opisać wszystkie, jakie zna rodzaj ludzki! Uprawiając twórczość, w której wywrotowa filozofia łączy się z transgresyjną erotyką, miał pełną świadomość, że w oczach współczesnych i potomnych może zostać ucieleśnieniem zła i perwersji. Czasy literaturoznawczej strategii oddzielania osoby twórcy od dzieła jeszcze nie nadeszły, a zresztą ona również nie miała szans powstrzymać opinii publicznej przed osądzaniem artysty na podstawie jego dorobku. Kultura masowa utrwaliła obraz D.A.F. de Sade'a jako wyrafinowanego, eleganckiego okrutnika, łypiącego wzrokiem na kształtne kobiece pośladki z intencją ich wychłostania.

Nic dziwnego, że w takiej właśnie modelowej postaci libertyna z pejczem trafił do włoskich fumetti. Zresztą komiksy dla dorosłych spod szyldu Edifumetto, nagminnie łączące zmysłowość z przemocą, są de facto rozrywkową wersją twórczości "boskiego Markiza". W konsekwencji on sam został głównym bohaterem jednej z prominentnych serii, wychodzącej niemal 10 lat i liczącej sobie 172 tomiki. Niemałe osiągnięcie nawet jak na Markiza, zważywszy na to, że był jednym z nielicznych męskich protagonistów na rynku może nie "sfeminizowanym", ale na pewno zdominowanym przez władcze kobiety w rolach głównych.

Osoby zaznajomione z biografią Sade'a mogą całkiem zasadnie zapytać, jakim cudem udało się tak długo zabawiać czytelników jego przygodami, skoro ów osławiony rozpustnik większość swego życia spędził w więzieniu i w rzeczywistości jego główną "zbrodnią" było wywrotowe, obceniczne pisarstwo. Senarzyści serii wybrnęli z tej trudnej sytuacji, zmieniając trajektorię losów swojego bohatera. Przez kilka pierwszych epizodów kokietują podobieństwem osób fikcyjnych do realnych, strasząc komiksowego Donatiena perspektywą dożywotniej odsiadki w Bastylii, po czym wykonują wielką woltę, ratując go z tej perypetii i wikłając w dziesiątki innych. "Kieszonkowy" Markiz zostaje wrzucony w wir barwnych przygód, których końca nie widać, stając się kimś w rodzaju Casanowy, jeżdżącego w interesach po całej Europie.

Czy trzeba dodawać, iż podobnie jak słynny włoski obieżyświat ma do czynienia z setkami pań, panien i panienek ze wszystkich warstw społecznych? Na pewno nie jest w tej materii żadnym snobem i wszędzie wypatrzy kobiece piękno (wspomniane kształtne pupcie do biczowania). W jego życiu codziennym dzieje się tyle, że biedak nie ma czasu na pisanie i prawie nigdy nie widać go z piórem w dłoni. Jednakże w jednym, kluczowym aspekcie łudząco przypomina swój historyczny pierwowzór: jest skrzętnym badaczem seksualności, zwłaszcza tej wykraczającej poza przysłowiowe normy, i nie przepuszcza żadnej okazji, by zapoznać się z jej rozmaitymi przejawami. Kto wie, może gromadzi doświadczenia z myślą o sędziwym wieku, kiedy nie mogąc już dokazywać, będzie przekazywać swoje liczne obserwacje pamięci potomnych?

Po ustaleniu tożsamości komiksowego De Sade'a pozostają jeszcze dwa niebagatelne pytania: czy jest to dobre fumetti do czytania i czy przypadłoby do gustu "autentykowi", gdyby przenieść go wehikułem czasu do lat 70. XX wieku? W obydwu wypadkach skłaniam się ku odpowiedzi twierdzącej. Seria przez lata utrzymywała równy poziom graficzny i scenariuszowy, stając się nawet lepsza i dowcipniejsza po zmianie formuły z ciągłej ("cliffhangerowej", gdzie jedna awantura prowokuje drugą) na epizodyczną (co tomik odrębna przygoda). Sam Donatien niewątpliwie uznałby za zabawne, że tysiące Włochów rozczytuje się w historyjkach o jego niesfornym alter ego, a może nawet westchnąłby z żalem, iż jemu samemu nie dane było przeżyć tylu ekscytujących przygód. My jednak nie powinniśmy smucić się zanadto zamknięciem autentycznego Markiza w Bastylii. Możliwe, że w innym wypadku byłby zanadto zajęty praktyką, by myśleć o spisywaniu teorii... Wolnomyślicieli i rozpustników było we Francji wielu, ale D.A.F. de Sade tylko jeden!

SADYCZNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Dzieła zebrane Sade'a doczekały się w 1990 roku nobilitacji, wchodząc w skład Biblioteki Pléiade, prestiżowej kolekcji Gallimard. Czy podobne wyróżnienie na komiksowym rynku wydawniczym spotka kiedykolwiek włoską serię kieszonkową?

niedziela, 3 kwietnia 2022

ZORA WAMPIRZYCA N°8 - ŁOWCA WAMPIRÓW

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie II n.2 - Cacciatore di vampiri

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: 26 styczeń 1973

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej: Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Temat wstępniaka miał nawiązywać do głównego antagonisty ósmego epizodu. Zamierzałem dociekać, czemu nie pałamy sympatią do łowców wampirów, choć ci z narażeniem życia bronią nas przed śmiercionośnymi drapieżcami. Przechodząc od razu do puenty: w ramach fikcyjnego świata mamy tendencję do utożsamiania się z wampirem, więc jego unicestwienie w finale odbieramy bez satysfakcji, mając wręcz do łowców żal za ukrócenie nam zabawy. W klasycznym modelu opowieści grozy była to jednak przykra konieczność. Natomiast im bardziej gatunek się rozwijał, tym rzadsze były te zwycięstwa przedstawicieli ludzkości, a coraz częstsze "czarne finały", dobitnie dające do zrozumienia, że nie da się łatwo zwalczyć tego, co reprezentują sobą wampiry. Nie są one bowiem odrębnym wobec człowieka bytem, lecz naszym fantazmatem, ucieleśnieniem mrocznych pragnień, pierwotnych instynktów i skrywanych obsesji. Poprzez unicestwienie krwiopijcy łowca przywracał niegdyś świat do normy, egorcycyzmując zło z natury ludzkiej. Ponad 120 lat od publikacji Drakuli taki symboliczny happy end już nie działa. Zbyt dobrze wiemy, że normalność już nie istnieje (jesli kiedykolwiek istniała), a świat coraz bardziej pogrąża się w szaleństwie, z wampirami czy bez nich.

Taką mniej więcej konkluzję wysnułbym, podpierając się przy tym klasycznymi przykładami z filmu i literatury. Niestety, smutna okoliczność zmusiła do zmiany planów. Przed tygodniem zmarł Birago Balzano - twórca, któremu Zora Wampirzyca zawdzięcza swój nieprzemijający powab. Tak się złożyło, że również ostatni zamieszczony tutaj one-shot wyszedł spod jego ręki. Chwaliłem już umiejętność rysownika w odmalowywaniu pięknych kobiet. Posiadał ponadto nieocenioną umiejętność szybkiej i wydajnej pracy, a każdy tomik jego autorstwa cechowała dynamika i przynajmniej jedna zapadająca w pamięć plansza. Biografię artysty przybliży redakcja Sergio Bonelli Editore, która na swojej oficjalnej stronie umieściła taki oto memoriał:

BIRAGO BALZANO (5 styczeń 1936 – 25 marzec 2022)

Birago Balzano odszedł 25 marca 2022 roku. Artysta znany był przede wszystkim ze swoich dokonań z zakresu komiksu erotycznego, lecz swoją karierę rozpoczął i zakończył pracując dla naszego domu wydawniczego.

Urodzony w prowincji Foggia na początku 1936 roku, Antonio Pietro Birago Balzano przeprowadził się wraz z rodziną do Mediolanu w 1951 roku. Pasjonat rysunku od najmłodszych lat, wkroczył do świata komiksu przedstawiając testowe plansze Sergio Bonelliemu, który skierował go na "warsztaty" w studio Franco Bignottiego, zajmującego się wówczas tytułem Un ragazzo del Far West.

Pierwsze sygnowane przez niego prace to wspomniany Un ragazzo del Far West oraz Il piccolo Ranger. Sergio Bonelli powierzył mu także ostatnie 16 plansz Il grande Judok, których nie móg dokończyć Giovanni Ticci ze względu na swoje zobowiązania wobec Texa. W tym samym okresie Balzano narysował także kilka odcinków Capitan Audax dla Editoriale Corno.

Kiedy w 1972 roku Renzo Barbieri założył Edifumetto po rozstaniu ze swoim partnerem Giorgio Cavedonem, Balzano został jednym z rysowników zaangażowanych do pracy nad wieloma tytułami, jakie mediolański wydwca zamierzał publikować. Zaczął od zilustrowania kilku numerów I Sanguinari, nastepnie narysował kilka pierwszych tomików Zora la vampira. Nowa seria okazała się tak wielkim sukcesem, że wkrótce z miesięcznika stała się dwutygodnikiem, zmuszając Balzano do dzielenia się pracą z innymi grafikami dla zachowania ciągłości wydawniczej. Popularność wykreowanej przez niego postaci okazała się tak duża i trwała, że w roku 2000 doczekała się apokryficznej wersji filmowej w reżyserii braci Manetti, z Micaelą Ramazzotti w roli głównej.

W połowie lat 80. publikacje Barbieriego zaczęły zwracać się w kierunku twardej pornografii, w konsekwencji Balzano podjął decyzję o porzuceniu komiksu. W następnej dekadzie pracował dla wydawnictw reklamowych i producentów puzzli. W 1993 roku zaprojektował okładkę bijącego rekordy popularności albumu muzycznego "Nord Sud Ovest Est" zespołu 883.

Prowadził kursy grafiki reklamowej i komiksu w kilku specjalistycznych szkołach w Mediolanie, nawiązując później współpracę z Editoriale Dardo przy tworzeniu nowych przygód Capitana Mikki. Ostatecznie powrócił do pracy w redakcji Sergio Bonelli Editore jako redaktor graficzny.

Redakcja przy via Buonarotti łączy się w bólu i smutku z rodziną zmarłego.

[https://www.sergiobonelli.it/news/2022/03/28/news/la-scomparsa-di-birago-balzano-1021516/]

LINKI IN MEMORIAM:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Na tym nie koniec hołdów dla Balzano: dziewiątemu tomikowi Zory towarzyszyć będzie wywiad z rysownikiem, przeprowadzony w 2012 roku. Stay tuned and praise Zora!