piątek, 12 lipca 2024

ZORDON N°04 - WEHIKUŁ CZASU

Tytuł oryginalny: Zordon

n.04 - La macchina del tempo

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: marzec 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Opracowanie francuskiej translacji: AtomHic (BDtrash)

Cyfrowa rekonstrukcja: Old Man

Rekonstrukcja okładki: Cyfrowy Baron

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Czwarta odsłona rozpoczyna się in medias res, a zarazem in medio aevo. Jane i Zordon nadal tkwią w średniowieczu, które na zamieszkiwanej przez Wikingów Północy okazuje się nie tylko mroczne, ale i wyjątkowo mroźne. Jak na dobry cliffhanger przystało, położenie bohaterów jest dramatyczne, alarmujące, wręcz na krawędzi śmierci! Nawet jeśli trudno obawiać się o postać tytułową, której z oczywistych względów zabraknąć w serii nie może, to już los Jane pozostaje niepewny. Jako „nosicielka” niematerialnego kosmity może zostać w każdej chwili wymieniona na inny model. Jej ewentualne uśmiercenie z tomiku na tomik wydaje się jednak coraz bardziej nierealne, za wiele czasu się jej poświęca i zbyt istotną rolę pełnią w fabule jej psychoseksualne neurozy. Wątpliwe, by twórcy pożegnali się z nią, nie odkrywając wcześniej przyczyn jej jednoczesnej fascynacji i obrzydzenia aktem płciowym!

Zanim Jane będzie miała szansę uporać się z własnym rozchwianym libido, zostanie wystawiona na kolejne doświadczenia, które rozchwieją je jeszcze bardziej, tak daleko wykraczają poza powszechnie przyjęte normy. Czekają ją szokujące spotkania trzeciego stopnia, o jakich nie śniło się nikomu... poza nie znającymi wstydu scenarzystami fumetti per adulti! Byłoby rzecz jasna grubą przesadą przyznawanie im wyłączności w kwestii naruszania rozmaitych tabu. Całkiem odważnie poczynali sobie w latach 70. także włoscy filmowcy, kręcąc sekwencje nie do pomyślenia w żadnej innej dekadzie. Twórcy komiksów mieli jednak znaczącą przewagę, nie musieli liczyć się z całym sztabem ludzi odpowiedzialnych za realizację i wyprodukowanie obrazu filmowego, ani też użerać z upierdliwym urzędem cenzury. Rysownik mógł narysować praktycznie wszystko, co wymyśliła pokręcona wyobraźnia scenarzysty, zaś wydawca aprobował najbardziej szalone pomysły, świadomy komercyjnego potencjału strategii "walenia z grubej rury".

Manifestacyjne naruszenie obyczajowych tabu było jedyną wartością, jaką w fumetti neri dostrzegł niegdyś wybitny badacz komiksu Jerzy Szyłak. Czy istotnie nie ma tu niczego poza epatowaniem erotyką i obrzydliwościami na nigdy wcześniej niespotykaną skalę? Nie byłbym tego taki pewien. Rzecz jasna, seks i przemoc są niekwestionowanym kamieniem węgielnym „dorosłej” odmiany komiksu włoskiego. Zarazem dla zainteresowania czytelników niezbędne jest zbudowanie na tej solidnej podstawie wciągającej intrygi – zwłaszcza w przypadku serii, gdzie bez intrygującego bohatera i wciągających przygód daleko się nie zajedzie. Ta sztuka udawała się Włochom znacznie częściej, niż można sądzić po przypadkowo (i nie zawsze szczęśliwie) wybranych tomikach. A czy wam samym, drodzy czytelnicy, fabuła Zordona wydaje się wyłącznie pretekstem do mnożenia kontrowersyjnych scen?

WEHIKULARNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Pytanie o zasadność tzw. mocnych efektów padało też przy okazji publikacji Kronik barbarzyńców, wysmakowanej plastycznie serii frankofońskiej autorstwa Jeana-Yves Mittona. Czy do zobrazowania dzikości tytułowych barbarzyńców konieczne były odcięte głowy i wyprute flaki wyzierające z każdej planszy? Czy aby na pewno trzeba było odmalowywać wszystkie warianty kopulowania, aby przekonać czytelników o wyjątkowej jurności wyznawców Odyna? Na ile zasadne są te zarzuty w odniesieniu do Mittona, można sprawdzić samemu, sięgając po niedawne polskie wydanie zbiorcze Barbarzyńców!

piątek, 5 lipca 2024

ASTEROIDA/WIĘZIENIE - KOREKTA!

Dla wszystkich, którzy zdążyli już pobrać Asteroidę przeklętych i Kosmiczne więzienie - udostępnione dotąd tomiki były niekompletne! Brakowało w nich jednej strony, którą widać na górze postu. Przykrym zrządzeniem losu nikt tego nie zauważył: ani ja sam (!), ani korektor (!!), ani nawet cięty na detale czytelnik szybkilester (dzięki którego interwencji na innej stronie usunięty został rażący byk ortograficzny!). Zamieniłem linki w obydwu postach i zachęcam wszystkich do downloadu poprawionej wersji. Nowe pliki można rozpoznać po dopisku POPR, dodatkowo Komiks Jutra ma zmieniony kolor logo. Mam nadzieję, że ten kiks tylko minimalnie popsuł radość z lektury, zwłaszcza że obecnie można zafundować sobie powtórkę z rozrywki w formie kompletnej!

PS. Link CBR poprawiony i obecnie istotnie prowadzi do Kosmicznego więzienia, a nie do Asteroidy. Oczywiście reedycja jest powtórką z rozrywki, lecz nie aż do tego stopnia!