sobota, 5 marca 2022

LUCIFERA N°8 - NA KRUCJACIE

Tytuł oryginalny: Lucifera n.7 - Alla crociata

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: maj 1972

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Skan wydania niemieckiego: VintageComix

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

W ramach odpoczynku od germańskiego gotycyzmu twórcy zdecydowali się zabrać główną parę bohaterów w zamorską podróż do Jerozolimy. Faustowi marzy się wielka wojenna przygoda, pozwalająca zapomnieć o miłosnym rozczarowaniu i dać upust wigorowi młodego ciała, oczywiście pod szlachetnym pretekstem walki za wiarę. Lucifera jako zakochana diablica spróbuje natomiast wszystkiego, aby go usidlić i odwieść od prac nad eliksirem, żarliwych modłów oraz innych niemądrych czynności. Dobrze wiemy, czego się po tej parze spodziewać. Na tropicieli kulturowych tropów oczekuje jednak cała galeria barwnych postaci zaludniających drugi plan, wprowadzonych do fabuły z radosną dezynwolturą. Przyjrzyjmy się trzem najważniejszym...

Komiksowy Saladyn jest sułtanem Jerozolimy, o tuszy znamionującej zamiłowanie do wszelkich wygód i rozkoszy. Historyczny saraceński władca z XII wieku preferował bardziej aktywny tryb życia, w pamięci pokoleń zapisując się jako wybitny strateg i nieustraszony wojownik. Udało mu się odbić Jerozolimę z rąk krzyżowców i utrzymać ją pomimo zmasowanego ataku europejskich potęg. Zmagania z angielskim królem Ryszardem Lwie Serce, zakończone czymś w rodzaju remisu (żadnemu nie udało się skrócić tego drugiego o głowę) stały się podstawą opowieści o szlachetnej rywalizacji dwóch znakomitych przedstawicieli wrogich sobie kultur. Kraje chrześcijańskie przedstawiały Saladyna z respektem, co mogło mieć charakter pocieszycielski: skoro Jerozolimy nie dało się utrzymać, przynajmniej trafiła w ręce kogoś na poziomie. W kulturze europejskiej antagonista Ryszarda I stał się wręcz synonimem wzorowego władcy muzułmańskiego. Kontrastujące ze wzniosłą legendą komiksowe wcielenie pokazuje, co mogłoby się wydarzyć, gdyby po zdobyciu Jerozolimy osiadł na laurach!

Postacią rozpoznawalną, choć zdecydowanie mniej obecną w literaturze i kinie, jest także Godfrey de Liege, czyli Gotfryd z Bouillon, głównodowodzący armii krzyżowców. W rzeczywistości jego spotkanie z Saladynem nie byłoby możliwe, pojawił się bowiem na arenie dziejów znacznie wcześniej, jako prominentny uczestnik pierwszej wyprawy krzyżowej (Saladyn i Rysiek to już czasy trzeciej). W uznaniu zasług przy zdobywaniu Jerozolimy został wybrany na władcę miasta, odrzucił jednak ten tytuł na rzecz skromniej brzmiącego "Obrońcy Grobu Świętego". Królem Jerozolimy został dopiero jego brat, Baldwin z Boulogne. Dopóki walka zbrojna w imię wiary była przez kulturę europejską gloryfikowana, Gotfryda opiewano jako heroicznego zdobywcę Ziemi Świętej. Obecnie chyba nawet sam Kościół nie wie, co z nim zrobić, skoro nie wypada już fetować łupieżczych wypadów zbrojnych, jakimi okazały się wszystkie krucjaty. Kto wie, czy samozwańczy Obrońca Grobu Świętego nie był w istocie takim bezwględnym sukinkotem, jakim odmalowuje go Leone Frollo?

Włoskim czytelnikom nieobce będzie również imię wojownika, którego komiksowy Saladyn wystawia do walki z dziesięcioma krzyżowcami na raz. Rodomonte to jeden z głównych bohaterów eposu rycerskiego Orland Szalony. W poemacie Ludovico Ariosto nie jest jednak byle siepaczem, lecz saraceńskim królem, dowódcą armii oblegającej Karola Wielkiego w Paryżu. Poza typowymi dla bohaterów epickich przymiotami, jak imponująca siła fizyczna czy odwaga bez granic, cechą charakterystyczną Rodomonte jest arogancja, wyrażająca się bezustannymi przechwałkami. Stąd obecne w języku włoskim wyrażenie "rodomontade", oznaczające chełpliwość w mowie i zachowaniu. Występ Rodomonte w Luciferze ma charakter cameo, lecz nawet dysponując ograniczoną liczbą stron nie omieszkał on powiadomić audytorium o swoich rycerskich przewagach. Jak przekłada się to na jego sprawność bojową, przekonacie się sami!

Krzyżowe linki:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Portugalska okładka nie zawodzi w kwestii czarowania potencjalnych nabywców wdziękami bohaterki, natomiast ponownie odpuszczono sobie nawiązania do treści tomiku. Tylko miecz w dłoni Fausta sugeruje, że został krzyżowcem. Ale i ten oręż uznać można za freudowski symbol falliczny...

2 komentarze:

  1. Fajna ta nowa czcionka. Znacznie lepiej sie czyta. Wiecej Lucifery! Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za opinię! Ta czcionka pasuje mi do Luci, przynajmniej w tym orientalnym settingu. Z Zorą wciąż eksperymentuję. Może spodobać się czcionka do one-shota, który pojawi się tutaj lada chwila...

      Usuń