Tytuł oryginalny: Lucifera
n.22 - Il bene mi fa male
Wydawca: Ediperiodici
Rok pierwszego wydania: lipiec 1973
Scenariusz: Giorgio Cavedon
Grafika: Tito Marchioro
Skan edycji włoskiej:
Charles (VintageComix)
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Korekta: Aristejo
Opracowanie okładki: Old Man
Tytuł 22. tomiku jest deklaracją, jakiej można spodziewać się po wysłanniczce piekieł, przybywającej na ziemię, by siać chaos i zniszczenie, zatem nieprzychylnie nastawionej do wszelkich przejawów ładu i harmonii. Jednak wstręt Lucifery do krainy mlekiem i miodem płynącej, jaką nieoczekiwanie stało się księstwo Rosen, nie wynika z pobudek ideologicznych. Gdyby mogła cieszyć się miłością Fausta, być może przymknęłaby oko na wszechobecną szczęśliwość. Inna sprawa, że długo by w niej nie wytrwała, wciągając ukochanego w jakąś nową kabałę. Jednak Faust, który wreszcie połączył się z Małgorzatą, swoją prawdziwą miłością, nigdy nie był dla diabelskiej kusicielki równie niedostępny, równie nieczuły na jej wdzięki i uwodzicielskie sztuczki. W tej sytuacji Luciferze pozostaje tylko wrócić z podkulonym ogonem do piekła... bądź też wziąć sprawy we własne ręce i rozpętać piekło na ziemi!
W wydaniu francuskim tytuł uległ przekształceniu na Le mal est mon bien - Zło robi mi dobrze! Choć Luci mogłaby podpisać się również pod tym stwierdzeniem, ma się ono nijak do treści epizodu, jak nigdy dotąd wypełnionego pozytywnymi przykładami braterstwa, współpracy i harmonii. Zła tutaj jak na lekarstwo i diablica zupełnie nie ma czym się rozkoszować! Zresztą niewykluczone, że spora część odbiorców również będzie czuła niejakie zniecierpliwienie spiętrzeniem pozytywności, jakim raczą nas twórcy: radością i szlachetnością Fausta, prawością i mądrością księcia Walaha, ładem i gospodarnością Rosen… Może nie tylko Luciferze, ale i czytelnikom zrobi się mdło od tego nadmiaru słodkości? Po włoski komiks kieszonkowy nie sięga się przecież, aby poczytać o tym, jak piękny mógłby być świat, gdyby rządzili nim ludzie dobrej woli. Już uspokajam! Niniejszy epizod jest zaledwie prologiem do dłuższej historii, w której wszelkiego rodzaju konfliktów, nieszczęść i nieprawości będzie pod dostatkiem. Zatem wedle uznania, cieszmy się tym chwilowym triumfem dobra bądź też wyglądajmy z niecierpliwością kontrataku sił ciemności, który niechybnie nastąpi!
DOBRE LINKI:Gościnne występy czołowych gwiazd kina to wręcz konieczność w przypadku okładek notorycznie inspirujących się fotosami i plakatami historycznych superprodukcji! Tym razem padło na Orsona Wellesa, który w oscarowym filmie Oto jest głowa zdrajcy wcielił się w kardynała Wolseya, bezskutecznie próbującego zapobiec konfliktowi Henryka VIII z Watykanem. Czy jego obecność na okładce tego konkretnego tomiku można uznać za przypadkową? W końcu głównym bohaterem Głowy jest Tomasz More, autor słynnej Utopii, projektującej model państwa, w którym rządzą dobro i sprawiedliwość…