Tytuł oryginalny: Zora la Vampira
Serie II n.20 - La nave delle bare
Wydawca: Edifumetto
Rok pierwszego wydania: 16 listopad 1973
Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali
Grafika: Birago Balzano
Skan edycji włoskiej:
Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)
Cyfrowa korekta okładki: Cyfrowy Baron
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Korekta: Aristejo
Jak dobrze jest czasem dotrzeć do tekstu źródłowego! Przed podjęciem się translacji Zory Wampirzycy znałem pierwsze numery serii wyłącznie z edycji francuskiej. Forum BDtrash szybko uświadomiło mnie, że obcuję z materiałem ocenzurowanym, pozbawionym najbardziej kontrowersyjnych plansz. W przypadku pierwszych kilkudziesięciu tomików wypadało na ogół 5-6 stron, co nie wpływało na płynność historii, a tylko czyniło ją łagodniejszą. Mogłoby wydawać się, że na poważniejsze cięcia przyszedł czas dopiero kilka lat później, gdy oryginalna edycja mocno się rozzuchwaliła w pokazywaniu tego i owego. Porównanie włoskiej i francuskiej wersji Statku trumien zweryfikowało mój naiwny optymizm.
Szok, rozpacz, niedowierzanie, a przede wszystkim bezbrzeżne zdumienie – takie emocje wywołują zmiany poczynione przez Elvifrance w 24. tomiku serii! Z niezrozumiałych względów postanowiono pozbyć się całego, bardzo rozbudowanego wątku, zajmującego w wersji oryginalnej kilkaset stron. Nie znając jeszcze całej historii, nie jestem w stanie stwierdzić, czy rejterada francuskiego wydawcy mogła zostać podyktowana jakimiś jej kontrowersyjnymi aspektami. Być może w przygodzie rozgrywającej się na Haiti, pośród tubylców parających się magią wudu, dopatrzono się akcentów rasistowskich? Na chwilę obecną wypada tylko podkreślić, że scenarzyści Barbieri i Pederiali nie byli tak bałaganiarscy i niefrasobliwi, jak mogłaby wskazywać lektura Zara Le Vampire. Jeśli jakiś wątek zostaje tam zakończony „po macoszemu”, bądź też urywa się niespodziewanie i bez konkluzji, prawie na pewno jest to wina francuskiego wydawcy!
Niecny proceder musiał przyczynić się do lekceważącego stosunku części czytelników, którzy wyczuwali, że obcują z materiałem wybrakowanym, i winili za ten stan rzecz samych twórców. Na BDtrash tomik Le navire des cercueils posłużył za koronny dowód na idiotyzm intrygi, która wprowadza charyzmatycznego bohatera tylko po to, by po kilku stronach bezceremonialnie go uśmiercić. Tymczasem doktor Marlon Karlyte od pierwszej chwili intryguje, choćby z racji fizycznego podobieństwa do słynnego „złego chłopca” Hollywood. Odwołując się do nomenklatury przemysłu filmowego, Elvifrance stać było wyłącznie na gościnny występ gwiazdora, dodający taniej produkcji pozory prestiżu, podczas gdy Edifumetto zapewniło mu pierwszoplanową rolę męską, znacząco podwyższając jakość spektaklu. I jak tu nie kochać włoskiego przemysłu rozrywkowego – zarówno filmowego, jak i komiksowego?
TRUMIENNE LINKI:„Dziki” Marlon Brando i zdecydowanie bardziej cywilizowany Marlon Karlyte. Tych przystojniaków łączą nie tylko bliźniacze rysy twarzy! Obydwaj od dżungli wielkomiejskiej woleli tropikalne dżungle i plaże Tahiti. Brando kupił tam sobie piękną wyspę Tetiaroa. Natomiast Karlyte wolał zainwestować w… statek pełen trumien!
Pomimo mojej wielkiej sympatii do pięknej wampirzycy, uważam, że rzuciła ona urok (tudzież ugryzła) naszego szanownego tłumacza, czym przekonała go do publikacji większej liczby przygód. Cierpi na tym wizerunek i godność seksownej służebnicy diabła. Nie mogłem nic nie napisać i musiałem upomnieć się o moją ukochaną Luciferę (miałaby mi za złe, gdybym tego nie uczynił;). A tak na poważnie, to dziękuję za kolejną porcję wyśmienitej zabawy.
OdpowiedzUsuńNiewykluczone, że rzuciła, z blondynkami nic nie wiadomo! Ale istnieje też prozaiczne wytłumaczenie: tomik Zory opracowuje się szybciej niż tomik Lucifery. Mniej tłumaczenia i zabawy z oprawą graficzną. Tym niemniej nie pozwolę diablicy odejść w niebyt, dopóki ma tak wiernych fanów!
UsuńSerdecznie dziękuję autorowi bloga. Lucifera i Zora to ulubiona włoska seria komiksowa. Dużo bardziej podoba mi się Lucifera, ale Zora też jest bardzo interesująca. W innych seriach włoskich komiksów jest za dużo okrucieństwa i perwersji seksualnych, a fabuła jest bardziej prymitywna. A w tych odcinkach jest umiarkowany erotyzm i okrucieństwo, ale fabuła jest bardzo interesująca, z nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Zawsze z wielką niecierpliwością czekam na kolejne komiksy z tej serii.
Usuń