Tytuł oryginalny: Zora la Vampira Serie II n.1 - I mostri
Wydawca: Edifumetto
Rok pierwszego wydania: 12 styczeń 1973
Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali
Grafika: Birago Balzano
Skan edycji włoskiej: Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Po kilu absolutnych premierach nadszedł czas na powtórkę z rozrywki – przynajmniej dla tych, którzy pamiętają skanlację sprzed dekady! Pod względem treści nie będzie zaskoczeń. Na tak wczesnym etapie publikacji Elvifrance nie uznało jeszcze za konieczne niczego cenzurować, tak więc francuska Zara (która stanowiła podstawę poprzedniej translacji) rożni się od włoskiej Zory wyłącznie imieniem. Wszystko więc się zgadza poza tłumaczeniem, tym razem z języka włoskiego, ale też jakością skanu, tym razem wysokiej rozdzielczości -istne HD! Natomiast w stosunku do poprzednich tomików wypuszczanych już pod szyldem Czarcich Kieszonkowców zmieniona została czcionka, na nieco bardziej finezyjną i miłą dla oka.
Atrakcyjna oprawa swoją drogą, ale czy w siódmym tomiku wydarza się coś naprawdę wyjątkowego? Cóż, na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami! Poprzednia odsłona przyniosła sekwencję czarnej mszy zorganizowanej przez zblazowanych arystokratów na opuszczonym cmentarzu. Nawiasem mówiąc, lepiej nie zastanawiać się, jak nasza wampirzyca mogła wówczas wytrzymać pośród tylu chrześcijańskich grobowców, skoro zwykle na sam widok krzyża czym prędzej bierze nogi za pas? Być może było za ciemno, aby zauważyła otaczający ją las... krzyży. Także w Monstrach co uważniejsi odnajdą przynajmniej jedną scenariuszową nieścisłość, zwłaszcza gdy rygorystycznie podchodzą do mitu o wampirach i bieżącej wodzie.
Znacznie ciekawszy wydaje się jednak pierwszy w serii "występ" ikony srebrnego ekranu. Książę Norbert Kenton, w którego zamku Zora wraz z dwójką towarzyszy znajdują schronienie, to wypisz wymaluj Vincent Price, gwiazdor gotyckich horrorów, wyspecjalizowany w rolach szalonych arystokratów! Charakterystyczna bródka sugeruje, że rysownik inspirował się jego występem w Nawiedzonym pałacu (1963), filmie Rogera Cormana, którego tytuł sugeruje powinowactwo z prozą H.P. Lovecrafta, w istocie jednak będącym kolejną adaptacją Edgara Allana Poe. Jak zwykle u Cormana, przeprowadzka do posiadłości o szemranej przeszłości doprowadza Price'a do szaleństwa. Także książę Kenton, goszczący u siebie Zorę, okazuje się mieć niejakie kuku na muniu! Można stąd wysnuć wniosek, iż dłuższy pobyt w starym zamczysku nie wpływa pozytywnie na psychikę i lepsze już nasze swojskie, zatłoczone blokowiska.
Monstrualne linki: Nie tylko książę Kenton może się wydać znajomy, także Zora na jednym z kadrów kogoś nam przypomina... Rysownicy fumetti słynęli z bezczelnego kopiowania prac swych najzdolniejszych kolegów. Nie da się ukryć, że od Leone Frollo, mistrza w odmalowywaniu ponętnych niewiast, dało się podkraść to i owo! Można chyba wybaczyć Birago Balzano, skoro nawet następcy Frollo w ramach tej samej serii uciekali się do identycznych praktyk...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz