Tytuł oryginalny: Lucifera n.14 - Verso la Turingia
Wydawca: Ediperiodici
Rok pierwszego wydania: listopad 1972
Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo
Grafika: Leone Frollo
Skan wydania niemieckiego: Charles (VintageComix)
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Korekta: Aristejo
Czternasty epizod jest w dużej mierze przełomowy, choć jeszcze nie w takim stopniu jak następny. Okazuje się, że na drodze do Turyngii wychodzi na jaw skrzętnie dotąd skrywana, prawdziwa tożsamość Lucyi. Zdemaskowanie bohaterki określi na nowo dynamikę jej relacji z Faustem. Dotychczas zmuszona była hamować przy nim swoje drapieżne instynkty, nie zawsze całkiem skutecznie, lecz wystarczająco, by zmylić jego czujność. Jednakże do czasu… Trudno uciec przed swoją prawdziwą naturą, tym bardziej w relacji z najbliższą osobą. Prędzej czy później wyjdzie szydło z worka, zaś z temperamentnej kobiety – prawdziwa diablica!
Na pozór takie odsłonięcie kart wydaje się zabójcze dla relacji protagonistów. Chodząca prawość i szlachetność, jaką jawi się doktor Sonder, nie zechce przecież mieć nic wspólnego z wcieleniem występku i nieczystej żądzy? Pozory mylą! Przeciwności się przyciągają, mimowolnie zafascynowane sobą nawzajem. Na zmianę kochając się i nienawidząc, bohaterowie nie potrafią całkowicie przeciąć łączących ich więzów. Można rzecz ująć prostacko, sprowadzając wszystko do seksu: Luci jest zbyt dobra w te klocki, aby dorównać jej mogła jakakolwiek ziemianka, nawet tak słodka i ponętna jak Małgorzata. Dlatego też Faust nigdy do końca nie wyrwie się z szpon kruczowłosej kochanki i nie będzie mu dane zakosztować życia rodzinnego na wzór chociażby Thorgala (kolejny bohater, o którego względy walczą anielska blondynka z infernalną brunetką). Choć w tym momencie opowieść zdaje się zmierzać ku nieuchronnemu końcowi, tak naprawdę dopiero się rozpoczyna, a Faust jeszcze nie raz ulegnie swej słabości względem pięknego, lecz zdecydowanie nieboskiego ciała Lucifery.
Tym niemniej pewne rzeczy już wkrótce skończą się definitywnie. Następny tomik zwieńczy wątek inkwizycyjny i zarazem jako ostatni firmowany będzie przez dotychczasowego, znakomitego grafika. Nie jestem jeszcze pewien, jak duże będzie to miało znaczenie dla częstotliwości translacji. Czy znajdę w sobie dość entuzjazmu, aby poświęcać swój czas serii, gdy ta ewidentnie obniży loty pod względem graficznym? Nie sposób w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie, dlatego cieszmy się tym, co mamy, czyli kolejnym, przedostatnim już popisem mistrzowskiej kreski Leone Frollo.
DEMASKATORSKIE LINKI:Przyznajmy, oryginalny tytuł tomiku nie przykuwa specjalnie uwagi, dlatego decyzja wydawców z innych krajów o jego zamianie wydaje się zrozumiała. Niemcy postawili na Luciferas Demaskierung, zdradzając główny twist scenariusza (podobnie zresztą jak ja sam we wstępniaku!). Portugalczycy zabrali zaś czytelników Nas masmorras da tortura, czyli w podziemia tortur, przygotowując również stosowną okładkę.
Mam żywą nadzieję, że jednak nie porzucisz naszej cudownej szatanicy, pomimo braku mistrza Frollo na stanowisku rysownika.
OdpowiedzUsuńPostaram się, zwłaszcza że od pewnego momentu brak Frollo przestaje mocno doskwierać (choć tak do końca rozczarowania pozbyć się nie sposób). Ale nie mówmy hop, na razie trwają wstępne prace nad tomikiem 15-tym!
UsuńW takim razie czekam z utęsknieniem i dziękuję za ogrom pracy, który wkładasz (wkładacie) w to co robisz.
UsuńRównież dziękuję za pracę i również mam nadzieję, że nowe komiksy z tej serii będą się pojawiać. Moim zdaniem to najlepsza seria włoskich komiksów. Ekscytująca przygodowo-mistyczna historia z nieoczekiwanymi zwrotami akcji oraz historycznymi postaciami i wydarzeniami. To bardzo ciekawe, jak dalej potoczy się fabuła po tym, jak Faust dowiedział się, kim Lucifera naprawdę jest i ona pojawiła się ponownie po spaleniu.
OdpowiedzUsuń