niedziela, 30 listopada 2025

ZORDON N°08 - DZIECKO NAUKI

Tytuł oryginalny: Zordon

n.09 - Il figlio della scienza

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: sierpień 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego i francuskiej translacji:

Charles (VintageComix), AtomHic (BDtrash)

Cyfrowa rekonstrukcja: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Translacja, dodatkowe czyszczenie i wklejanie tekstu:

Vallaor

Korekta: Aristejo

Możemy na dobre pożegnać się z Zordonem w jego „neonowej” postaci! W finale poprzedniego epizodu myśl stała się ciałem, zrodzonym przez Jane. Nie na zasadzie praktykowanego dotychczas opanowania umysłu, lecz pełnej integracji pozaziemskiej inteligencji z ludzkim ciałem. Nad wyraz elokwentny noworodek tłumaczy szczegóły tej transformacji swoim opiekunom, wprowadzając w swój plan jak najszybszego zintegrowania się ze społeczeństwem. Podczas gdy w zwykłych warunkach dojrzewanie zajmuje całe lata, kosmiczna technologia redukuje ten okres do kilku tygodni. W ten sposób szybko dochodzimy do etapu, który dla kosmity okaże się najbardziej interesujący – wieku nastoletniego, kiedy w młodym organizmie budzi się popęd płciowy. Jak niematerialna dotąd istota zareaguje na burzę hormonów, wobec której nawet gwiezdny intelekt wydaje się bezradny?

Wraz ze zmianą postaci kosmity następuje też zmiana konwencji. Dotychczas mieliśmy do czynienia z bytem opanowującym ludzkie umysły. Szczęśliwie Jane po ujawnieniu planu inwazji nie została uznana za opętaną przez siły nieczyste i oddana w ręce egzorcysty, a zaledwie osadzona w zakładzie dla obłąkanych. Tłumaczyć to może czas akcji, sam początek XIX wiek, kiedy wciąż żywa była myśl racjonalistyczna. Już niedługo później Romantycy na nowo zaczęli dopatrywać się we wszystkich niecodziennych przypadkach interwencji sił nadprzyrodzonych. Sam Zordon jako seria czerpie zdecydowanie z oświeceniowego ducha – wszystkie niezwykłe wydarzenia tłumaczą się działaniem wyrafinowanej technologii obcej cywilizacji. Anioł i demony pasowałyby do tego obrazka jak pięść do nosa.

Koncept pozaziemskiego bytu uczącego się funkcjonowania w ludzkim ciele stwarza zupełnie nowe możliwości, ochoczo eksplorowane przez twórców science-fiction, budujących dramatyczne kontrasty między nadnaturalnymi zdolnościami obcego a kruchością, emocjonalnością i nieprzewidywalnością cielesnej powłoki. W przypadku fumetti per adulti największy nacisk położony został rzecz jasna na kwestie erotyczne, zapewniający oczekiwane przez czytelników „momenty”. Nie da się zarazem zaprzeczyć, że z punktu widzenia istoty niematerialnej pierwszorzędnym zagadnieniem przy analizie Ziemian musiałoby być ich przemożne pragnienie cielesnej bliskości. Absolutnie logiczne jako proces przedłużania gatunku, a zarazem całkowicie nieracjonalne w swojej gwałtowności. O tych sprzecznościach Zordon przekona się wkrótce na własnej skórze!

NAUKOWE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Na okładce portugalskiej edycji bobas Zordon wchodzi w bardzo niebezpieczną interakcję z telepatką Mią. Nie da się ukryć, że noworodki potrafią doprowadzić opiekunów do histerii!

środa, 29 października 2025

LUCIFERA N°27 - ŁUCZNICY MIŁOŚCI

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.27 - Le arcere dell'amore

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: 23 listopad 1973

Scenariusz: Giorgio Cavedon

Grafika: Tito Marchioro i StudiOriga

Skan wydania francuskiego:

Gentil-Toto & Termineur (VintageComix)

Rekonstrukcja plansz i okładki: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Przekład z jęz. francuskiego i opracowanie graficzne:

Vallaor

Korekta: Aristejo

Nadeszły poważne zmiany w image’u Lucifery! Niedoszła kusicielka z piekła rodem w coraz większym stopniu staje się Lucyą, dziewczyną niewątpliwie dziarską i krzepką, pozbawioną jednak nadprzyrodzonych mocy. Co więcej, coraz bardziej dystansującą się od tego, czym niegdyś była. Niewątpliwie diablicą pozostaje w alkowie, gdzie nadal potrafi zaskoczyć Fausta umiejętnościami nabytymi przez stulecia praktyki. Jednak nawet tutaj odkrywa uczucia i emocje obce zimnokrwistym kreaturom otchłani, do jakich jeszcze niedawno się zaliczała. A co dopiero za dnia, gdzie byle śpiew słowika wprawia ją w tkliwość. Bohaterka, która dotychczas szokowała wyrachowanym okrucieństwem, teraz zdumiewa – również samą siebie – odkrywanymi pokładami wrażliwości, jakie (zdaniem autorów!) tkwią w sercu każdej kobiety.

Jest to przemiana zbyt radykalna, aby nie krył się w niej jakiś haczyk. Wątpliwe, by zrefromowana grzesznica, zalewająca się łzami na samą myśl o rozłące z ukochanym, cieszyła się u czytelników równą estymą, co Lucifera w stanie czystym - amoralna, bezwzględna, okrutna, cyniczna, wyrachowana (przymiotniki można mnożyć!), nie bez kozery zajmująca poczesne miejsce w panteonie „heroin zła” fumetti neri. Powrót na wąską i krętą ścieżkę występku wydaje się być kwestią czasu, nie sposób zarazem powiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach nastąpi. Póki co nie wydaje się, aby do znanego z karty tytułowej przydomku Lucyi, czyli „kochanicy demona”, dało się odnieść inaczej niż w czasie przeszłym.

Charakterologiczną niespodziankę szykuje nam też odwieczna rywalka Lucifery, piękna Małgorzata. Sfrustrowana bezczynnością w złotej klatce, w jakiej umieścił ją Arn, decyduje się wziąć czynny udział w akcji. Czyni to zgodnie z tradycją powieści przygodowej, gdzie aby przejąć aktywną rolę w męskim świecie, kobieta musi przebrać się w spodnie. Małgosia jako śliczny paź ma istotnie szansę zdziałać znacznie więcej niż białogłowa, lecz i w tym przebraniu nie ma pełnej gwarancji bezpieczeństwa. Również na chłopięce kształty znajdą się niecni amatorzy, czyhający na cnotę urodziwych i niewinnych giermków. Następuje tu wyraźna zmiana w portretowaniu homoseksualistów. Leone Frollo, rysownik ewidentnie kochający piękno we wszystkich odmianach i orientacjach, odmalowywał ich jako przystojnych młodzieńców. Tito Marchioro tymczasem ukazuje typy groteskowe, śmieszne i groźne zarazem w swojej fiksacji na punkcie męskich pośladków. Oto, jak zmiana rysownika pociąga za sobą zmianę optyki!

ŁUCZNICZE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Jakkolwiek byśmy nie spojrzeli, nie da się ukryć, że średniowieczna moda naprawdę robiła wszystko, by młody paź był obiektem estetycznego zachwytu zarówno u pań, jak i u panów. Te frędzelki, hafty, jedwabie, fantazyjne fryzury... Tylko cmokać z podziwu nad taką słodką laleczką, takim wdzięcznym pacholęciem! Doskonale ukazują to ilustracje Bogusława Orlińskiego do książeczki Anny Świrszczyńskiej pt. Paź królowej Barbary.

ZORA WAMPIRZYCA N°28

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie III n.01 - Carne umana

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: 11 stycznia 1974

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej: Charles (VintageComix)

Cyfryzacja tomiku i rekonstrukcja okładki: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Vallaor

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Nie wszystko, co smaczne, jest dla nas zdrowe! Od niektórych soczystych potraw można się pochorować, od innych tylko mocno przytyć, a jeszcze inne, choć bogate w proteiny, są wręcz naganne pod względem moralnym. Zarówno Zora, jak i Frau nieświadomie skosztowały potrawy z zakazanych składników, lecz tylko ta pierwsza wykazała wystarczająco dużo samodyscypliny, aby się w niej nie rozsmakować. Bardziej podatna na uleganie pierwotnym impulsom Frau takich oporów nie miała, popadła w uzależnienie, stające się przyczyną perypetii, wypełniających większość 28. tomiku.

Bodajże po raz pierwszy Frau Murder do tego stopnia przejmuje narrację do swojej złotowłosej przyjaciółki. Do tej emancypacji potrzeba było aż odrażającego nałogu, stanowiącego tabu nawet wśród wampirzyc. Sam akt kanibalizmu nie został jednak w warstwie wizualnej mocno wyeksponowany. Nie zdecydowano się uchylić rąbka tajemnicy i pokazać, w jaki sposób początkująca ludożerczyni radzi sobie z logistyką całego przedsięwzięcia. A przecież czymś innym jest wysysanie z ofiary krwi, a czym innym zamienienie jej na produkt zdatny do konsumpcji. Komiks, wzorem swej tytułowej protagonistki, woli odwrócić wzrok od całej tej kucharskiej babraniny. Dopiero fumetti neri z lat późniejszych zdecydowały się na detaliczne ukazanie podobnych praktyk, wywołując zresztą medialną burzę (vide wspominany już niegdyś, przedrukowany w Polsce z dziennika Corriere della Sera, artykuł pt. Komiks – wirus horroru wśród dzieci).

Pomimo tej oględności w prezentacji makabry tomik tradycyjnie doczekał się ocenzurowania we francuskiej reedycji. Wypadły przede wszystkim sekwencje nieco śmielsze obyczajowo, chociażby uwiedzenie strażnika przez uwięzioną Frau. W wydaniu znad Sekwany wystarczyło jej czule zagadać do strażnika, aby go przekabacić na swoja stronę. W oryginalnej wersji włoskiej musiała poprzeć swoje słowa namiętnym pocałunkiem. O dziwo późniejsze spotkanie z pewnym włochatym stworem zostało skrócone tylko odrobinę i to wcale nie o te "najgorętsze" momenty. Zniknęła plansza z komentarzem Frau odnośnie wartości odżywczych pewnej męskiej wydzieliny. Zapewne cenzorzy uznali, że osóbka o tak nietypowych kulinarnych upodobaniach nie powinna udzielać czytelnikom dietetycznych porad!

MIĘSISTE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Po prawej stronie wspomniana powyżej, wycięta z francuskiej edycji plansza, po lewej Zora czekająca na Orient Express. Oryginalny skan prezentowany jest nie bez przyczyny: jak widać, daleko mu do estetycznego ideału. Nie jest to bułka z masłem, a raczej kawał niedogotowanego mięsa, wymagający serii pracochłonnych zabiegów, by nadawał się do konsumpcji. Oto dlaczego konieczne jest niekiedy uzbrojenie się w cierpliwość pomiędzy premierami kolejnych tomików!

niedziela, 31 sierpnia 2025

ZORDON N°08 - RETROSPEKCJA

Tytuł oryginalny: Zordon

n.08 - Flashback

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: lipiec 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego i francuskiej translacji:

Charles (VintageComix), AtomHic (BDtrash)

Cyfrowa rekonstrukcja: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Translacja, dodatkowe czyszczenie i wklejanie tekstu:

Vallaor

Korekta: Aristejo

Ósmy epizod Zordona, bodajże najbardziej zaskakujący z dotychczasowych! Sam tytułowy kosmita pojawia się tu zaledwie na jednej planszy – i to w formie zupełnie innej niż dotąd nam znana. Jego zaskakująca nieobecność pozostaje przez długi czas niewyjaśnioną tajemnicą, której jednak Jane, Mia i Dolfin nie mają okazji ani sposobności rozwikłać. Zbyt wiele energii pochłania im bowiem konfrontacja z przeciwnikiem, którego pochodzenie jest tym razem całkowicie ziemskie.

Powiedzieć, że cała trójka ma pełne ręce roboty, byłoby nieścisłością. Przez większość fabuły ich ręce – jak też i nogi – są skrępowane, a oni sami skazani na bezsilne oczekiwanie, co uczyni ich oprawca. Nie jest nim ani kosmita, ani wojownik z barbarzyńskich czasów, tylko ktoś z przeszłości samej Jane! W rozbudowanej retrospekcji, której sprzyja przymusowy bezruch bohaterów, dziewczyna odsłania fragment swojej młodości, znacznie bardziej burzliwej, niż wskazywało na to jej tak pruderyjne do niedawna zachowanie. Oszpecony psychopata, który zamienił niegdyś życie Jane w piekło, powrócił po latach, by dokończyć dzieło...

Z bestialską aktywnością owej nędznej kreatury łączy się drugi nietypowy element tomiku, czyli nie pozostawiająca niczego wyobraźni okładka, jedna z najbardziej szokujących w całej historii fumetti per adulti! Trudno powiedzieć, jakie reakcje wywołała, kiedy pojawiła się na stoiskach. Na pewno z jakiegoś powodu już nigdy później w Zordonie nie zdecydowano się na równie eksplicytną oprawę. Co innego w środku, gdzie jeszcze nie raz Bruno Maraffa odmaluje wydarzenia okrutne, lubieżne i krwawe! Błędem byłoby jednak uznać serię wyłącznie za zbiór "mocnych" atrakcji. Twórcy dokładają starań o skomplikowanie psychologii postaci, jak też relacji pomiędzy nimi. Jak bardzo są w stanie namieszać, świadczy już finał niniejszego epizodu!

RETROSPEKCYJNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Edycja portugalska zastosowała odwrotną strategię niż Ediperiodici. Tytuł wyraźnie daje do zrozumienia, z jakim rodzajem amorów będziemy mieć do czynienia. Okładka jest natomiast znacznie bardziej subtelna, nasuwając skojarzenia z Dafne uciekającą przed Apollem. Choć może to tylko ja, na świeżo po Głowie Orfeusza, wszędzie dostrzegam mitologiczne inspiracje?

czwartek, 7 sierpnia 2025

ALDILA. GŁOWA ORFEUSZA

Tytuł oryginalny: Aldilà

nr 2 - La testa di Orfeo

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: lipiec 1979

Scenariusz: Renzo Barbieri

Grafika: Leone Frollo

Okładka: Oliviero Berni

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Rekonstrukcja plansz: Cyfrowy Baron

Rekonstrukcja okładki: Old Man

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Przekład i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Być może to najbardziej nietypowy one-shot z dotychczas prezentowanych. I nie chodzi tu wyłącznie o poziom graficzny, choć równie starannie narysowane historie nie trafiały się w kieszonkowym formacie zbyt często. Takie nieoczekiwane perełki zawdzięczamy chociażby Roberto Ravioli (Sexy Favole) oraz innym ambitnym twórcom, którzy przykładali się do pracy niezależnie od wysokości honorarium i prestiżu wydawcy. Głowa Orfeusza wyszła spod pędzla Leone Frollo, który nawet w regularnych seriach nie szedł na skróty, ale to właśnie w „solówkach” pokazywał pełnię swojego stylu. Wcześniej mogliśmy podziwiać jego gotycki melodramat o nieszczęśliwej tancerce z Moulin Rouge, która na własnej skórze doświadcza niedoskonałości chirurgii plastycznej XIX wieku.

Wyjątkowość tego tomiku wynika tymczasem z czegoś innego niż graficzne mistrzostwo, którego odmówić mu nie sposób. Tym razem kluczowa okazuje się nieobecności elementu tak wszechobecnego w kieszonkowcach, że trudno sobie je bez niego wyobrazić. Nie pisząc wprost, podpowiem tylko, że większość publikacji spod szyldu Edifumetti opatrzona była znakiem „Vietato ai minori” (Zakaz dla nieletnich), podczas gdy Orfeusz miał na oryginalnej okładce informację zgoła inną: „Fumetto per tutti” (Komiks dla wszystkich). Ta zaskakująca klasyfikacja – biorąc pod uwagę profil wydawnictwa Renzo Barbieriego – objęła wszystkie 12 tomików serii Aldilà. Może to właśnie odmienna formuła sprawiła, że seria była tak krótka?

Aldilà miała charakter antologii, prezentując za każdym razem nową historię. Nie dysponując resztą odcinków, trudno stwierdzić, czy dorównywały one Orfeuszowi pod względem fabularnym. Można zgadywać, że pod względem graficznym poza Frollo najlepiej prezentował się tomik Giovanniego Romaniniego, pilnego ucznia Ravioli. Scenariusze miały przyciągać przede wszystkim atmosferą niesamowitości i odniesieniami do klasycznych motywów – niekoniecznie jednak z literatury grozy, czego najlepszym przykładem "mitologiczny" Orfeusz.

Miłośników grozy uspokajam: akurat jej nie zabraknie! Mit o artyście, który zstąpił do Hadesu, aby odzyskać ukochaną Eurydykę, stanowi zaledwie punkt wyjścia dla narracji o mrocznym rytuale przejścia, jaki odbywa poeta z końca XIX wieku. Młodzieniec pragnie dołączyć do elitarnego grona tych, którym dane było poznać wiedzę przekazaną przed tysiącami lat przez Orfeusza jego uczniom. Jak widać, obrzędy orfickie przetrwały przez stulecia, o czym rzecz jasna podręczniki milczą. Wiedza tajemna, pozwalająca przemieszczać się między życiem doczesnym a zaświatami (po włosku: Aldilà!), z definicji powinna pozostać domeną nielicznych. A nawet oni nie zawsze są świadomi, jaką cenę przyjdzie za ową wiedzę zapłacić!

ORFICKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Czy to aby przypadek, że akcja komiksu toczy się dokładnie rok przed powstaniem obrazu Nimfy odnajdujące głowę Orfeusza Johna Williama Waterhouse’a? Zarówno on, jak i inni Prerafaelici z pewnością nie odmówiliby zaproszenia do udziału w orfickich misteriach — choć trudno byłoby im zachować milczenie. Pokusa, by to wszystko uwiecznić na płótnie, okazałaby się zbyt silna!

czwartek, 10 lipca 2025

LUCIFERA N°26 - JAM JUŻ KOBIETA, NIE DIABLICA

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.26 - Sono una donna, non sono una diavola

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: listopad 1973

Scenariusz: Giorgio Cavedon

Grafika: Tito Marchioro i StudiOriga

Skan wydania francuskiego:

Gentil-Toto & Termineur (VintageComix)

Rekonstrukcja plansz i alternatywny projekt okładki:

Cyfrowy Baron

Rekonstrukcja okładki: Old Man

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Pozostawiliśmy Luciferę w chwili największego triumfu: Faust wreszcie oddał się jej kompletnie, nie tylko ciałem (gdyż do tej drobnostki doszło znacznie, znacznie wcześniej), ale też sercem. A wystarczyło tylko strącić ubóstwianą Małgorzatę z piedestału, ukazując mu jej zażyłość z odrażającym garbusem Arnem. Niszcząc idealistyczny obraz rywalki, Lucya mogła wreszcie przekonać ukochanego o sile własnego afektu. Zresztą pod tym względem nie musiała niczego udawać. Dla tego uczucia, będącego czymś nowym w jej ponadprzeciętnie długiej egzystencji, gotowa jest poświęcić bardzo wiele. Być może nawet swoją diabelską naturę...

Postać piekielnej istoty, która zakochuje się w śmiertelniku, pojawia się w literaturze od wieków. Najbliższa Luciferze wydaje się Biondetta z powieści Diabeł zakochany. Romans okultystyczny Jaquesa Cazotte'a. Owa zachwycająca urodą kobieta jest w istocie ziemskim wcieleniem Belzebuba, którego nieopatrznie przyzwał Don Alvaro, hiszpański kapitan gwardii w Neapolu. Podobnie jak Lucifera, Biondetta używa całego swojego wdzięku, by zaciągnąć mężczyznę do łóżka, lecz nie okazuje się tak skuteczna. Pamiętny przestróg matki o szkodliwości przedmałżeńskiego stosunku dla nieśmiertelnej duszy, Don Alvaro z całych sił opiera się pożądaniu, nie ulegając ani zmysłowym perswazjom, ani rozpaczliwym błaganiom Biondetty, która ostatecznie sama zakochuje się w mężczyźnie z tak nieugiętymi zasadami.

Powieść Cazotte'a kończy się odrzuceniem pokusy, co w 1772 roku zapewne budowało morale odbiorców, natomiast dzisiaj pozostawia ich z poczuciem niedosytu. Czy fizyczne zespolenie diablicy i śmiertelnika koniecznie musiałoby poskutkować jego potępieniem? A gdyby to jego pozytywny wpływ okazał się silniejszy? Przecież swoją silną wolą zdołał już rozniecić miłość w sercu istoty uznawanej powszechnie za bezduszną. Kto wie, jaką transformację przeszłaby Biondetta, gdyby pozostała na ziemi dłużej? Na to pytanie, które być może zadawali sobie niektórzy czytelnicy, odpowiada Lucifera, zwłaszcza na tym etapie rozwoju akcji, kiedy protagonistka mocno stawia na swoim, decydując się odciąć piekielną pępowinę!

LINKI ZAKOCHANEJ DIABLICY:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Przywołany powyżej Diabeł zakochany doczekał się atrakcyjnego polskiego wydania w ramach intrygującej serii Ars Diavoli. Biblioteka Diabologiczna. Cena adekwatna do treści: 66,60 zł! Pozycja z pewnością warta poznania, choć wbrew surowej okultystycznej stylistyce okładki jest przede wszystkim romansem o wyciskającej łzy wzruszenia "miłości niemożliwej".

czwartek, 26 czerwca 2025

ZORA WAMPIRZYCA N°27 - ŻĄDZA KRWI

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie II n.23 - La voglia di sangue

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: 28 grudzień 1973

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej:

Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)

Rekonstrukcja okładki: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Na pierwszy rzut oka to kolejny typowy epizod przygód pięknej wampirzycy. Zaskakująca zmiana miejsc akcji, nowa lokacja i nowe perypetie, w jakie wikła się bohaterka, najczęściej z powodu swojego uzależnienia od hemoglobiny, pobieranej z tętnic szyjnych osób postronnych (choć czasami wysysać ją można z innych silnie ukrwionych miejsc!). A jednak na ten epizod przypada wydarzenie wręcz historyczne: pierwsza poważna kłótnia z towarzyszką przygód, Frau Murder. Różnica poglądów tak ostra, że zakończona gniewnym rozstaniem. Co mogło aż tak poróżnić nierozłączne dotąd przyjaciółki?

Poszło o rzecz nie byle jaką, bo o kwestię etyczną! Wampiryczna klątwa zmusza do odbierania życia, automatycznie umiejscawiając wszystkich nią dotkniętych poza granicami tradycyjnej moralności. Zdaniem Zory nie usprawiedliwia to jednak ulegania wszelkim impulsom i przekraczania wszystkich granic. Istnieją praktyki, które budzą jej wstręt i potępienie. Pozwolę sobie spuścić zasłonę milczenia na ich naturę w tym konkretnym przypadku, aby nie psuć przyjemności z lektury. Istotne, że brak oporów Frau w folgowaniu nowo odkrytej transgresji doprowadza do rozpadu jej związku z Zorą.

Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby powątpiewać w definitywność tego rozstania, dziewczyny zbyt dobrze się uzupełniają! Tym niemniej ich sprzeczka ukazuje, dlaczego to Zora jest w tej opowieści najistotniejsza. Nie pozwala się zdefiniować wyłącznie przez swój wampiryzm, jest też osóbką z klasą, która wie, jakie zachowanie przystoi prawdziwej damie, nawet jeśli od czasu do czasu opanowuje ją nieokiełznana żądza krwi. Inaczej niż Frau Murder, która nie stawia sobie żadnych granic i ulega każdej pokusie, jaka staje na jej drodze. Czy winny jest wyłącznie ognisty temperament, czy raczej brak odpowiedniego wychowania? Można powątpiewać w jej kindersztubę! Towarzystwo szykownej Zory ma na nią dobry wpływ, widoczny chociażby w strojach (nieco rzadziej paraduje z biustem na wierzchu), ale to wciąż za mało, by anulować dzielące je różnice…

KRWISTE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Oryginalną okładkę zaprojektował niezrównany Alessandro Bifignandi. Niestety, niska jakość skanu nie pozwoliła na jej dokładną reprodukcję. Efekt końcowy rekonstrukcji jest właściwie reinterpretacją sztucznej inteligencji tego, co Bifignandi wcześniej namalował. Miejmy nadzieję, że wystarczająco wierną, a zarazem przyjemną dla oka! Dla porównania oryginalne wydanie włoskie i francuskie.