Tytuł oryginalny: Lucifera n.6 - Sabba
Wydawca: Ediperiodici
Rok pierwszego wydania: marzec 1972
Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo
Grafika: Leone Frollo
Okładka: Averardo Ciriello
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Rodzina Małgorzaty na próżno liczy na sprawiedliwe osądzenie ich sprawy. Wielki Inkwizytor ani myśli bawić się w subtelności, kiedy nadarza się okazja do zademonstrowania swej karzącej potęgi. Święte Officjum nie zna litości, zresztą jak każda instytucja religijna, którą państwo zanadto rozbestwi, dając wolną rekę w kwestiach jurysdycznych. Publiczny proces Blumenthalów może zakończyć się tylko w jeden sposób, co sygnalizowała już okładka poprzedniego epizodu.
Publicznej egzekucji "nieczystej" rodziny poświęcona jest pierwsza dramatyczna sekwencja tomiku (popis graficznej maestrii Leone Frollo!). Tracenie skazańców na oczach tłumu było niegdyś stałym elementem miejskiego życia. Pełniło funkcję zastraszającą i ostrzegawczą, lecz przede wszystkim dawało ujście prymitywnym instynktom zebranych. Chłonęli oni spektakl wszystkimi zmysłami, nie tylko sycąc wzrok widokiem kaźni, ale też wsłuchując się z atencją w wycia i jęki, podczas gdy nozdrza wypełniał swąd palonego miejsca. Nie była to bynajmniej jakaś wstydliwa przyjemność, lecz zbiorowa ekstaza usankcjonowana prawem ludzkim i boskim. Czemu się nie radować w momencie, gdy sprawiedliwości staje się zadość? Dla chrześcijan tego rodzaju imprezy były przedsmakiem atrakcji, jakie oferować miały Niebiosa. Wedle średniowiecznej teologii jedną z największych rozkoszy osób trafiających do Raju miała być możliwość przyglądania się wiecznym mękom potępionych. Kościół nigdy nie zdementował tej specyficznej wizji wiekuistej szczęśliwości, lecz od pewnego czasu z jakiegoś powodu nie przywołuje jej w kazaniach. Nowe pokolenia wiernych nie zadają sobie sprawy, jakie to wspaniałości oferują im zaświaty!
Druga spektakularna scena epizodu to tytułowy sabat, uroczystość o znacznie bardziej elitarnym charakterze. Odbywa się w ustronnym miejscu pod osłoną nocy, a zaproszenie dostają wyłącznie osobnicy dysponujący wiedzą tajemną (magowie i czarownice), tudzież członkowie rodziny Szefa. Pomimo tego ewidentnego snobizmu, także tutaj prym wiodą prymarne żądze, na dodatek nie ukrywające się pod płaszczykiem świętobliwości. Jak to na przyjęciach zamkniętych bywa, społeczne konwencje przestają obowiązywać, a uczestnicy zapominają się w szale zmysłów. Mogłoby się wydawać, że ze względu na brak hipokryzji będzie tu sympatyczniej, ale gdzie tam! I tym razem do wprawienia zgromadzonych w euforię niezbędna okazuje się danina krwi. Wygląda na to, że w średniowieczu nie potrafiono się dobrze bawić, nikogo przy tym nie uśmiercając...
W preciwieństwie do świetnie udokumentowanych publicznych egzekucji, wiedza o sabatach jest wypadkową pogłosek i legend. Czy owe tajne zgromadzenia faktycznie się odbywały? Same opisy zlotów czarownic, jakie wyszły spod pióra mnichów, obfitują w tak obsceniczne szczegóły, iż wydają się owocem fantazji rozpalonego męskiego libido, zakamuflowaną pornografią na użytek osób duchownych. Nie można jednak wykluczyć, że opowieści o diabelskich orgiach zachęcały do naśladownictwa, zakazany owoc kusi najmocniej! Na pewno sprośnymi średniowiecznymi legendami inspirowały się XIX-wieczne zgromadzenia satanistów. O takim postrewolucyjnym sabacie zblazowanych arystokratów opowie już inne fumetti, którego polska cyfrowa premiera zbliża się wielkimi krokami!
Sabacie linki: Pojęcia nie mam, czemu projektant portugalskiej okładki nie zdecydował się na sam sabat. Czyżby zadziałała tamtejsza cenzura kościelna, chroniąca wiernych przed oglądaniem diabelstwa na witrynach sklepowych? Ale jak wówczas wytłumaczyć okładkę pierwszego tomiku, z Luci w prowokacyjnej pozie pokazującą diabelskie rogi?
Jak zwykle smacznie i z polotem. Serdecznie dziękuję.
OdpowiedzUsuńPS. A sam komiks też niezgorszy.
Dzięki za nową translację :)
OdpowiedzUsuń