sobota, 4 czerwca 2022

MAKABRA. KRÓLEWSKA CZASZKA

Tytuł oryginalny: Il teschio vivente

Pierwsze wydanie: 6 maj 1980

Scenariusz i grafika: Magnus (Roberto Raviola)

Okładka: Oliviero Berni

Skan włoskich edycji: Charles (VintageComix)

Opracowanie graficzne i przekład z jęz. włoskiego: Vallaor

Projekt graficzny okładki i koncept tytułu: Cyfrowy Baron

Uwaga, tym razem prawdziwa graficzna perełka! Zapowiadając komiks Magnusa w dziewiątej odsłonie Zory posunąłem się nawet dalej, nazywając go ARCYDZIEŁEM. Cóż, była to typowa marketingowa hiperbola! Istnieje kilka innych prac tego znakomitego artysty, kóre w znacznie większym stopniu zasługują na miano opus magnum, chociażby powstała w tym samym czasie Milady nel 3000 (1980), nieco późniejsze Le 110 pillole (1985) czy Le femmine incantate (1987). Jednak w ramach formatu kieszonkowego, gdzie masowy charakter produkcji nie dawał czasu na misterne cyzelowanie każdej planszy, Królewska czaszka pozostaje wyczynem wręcz oszałamiającym, dającym okazję do podziwiania warsztatu jednego z najważniejszych włoskich twórców komiksowych, jak dotąd kompletnie nieobecnego na polskim rynku wydawnicznym.

We wspomnianej zapowiedzi użyty został ponadto nieco inny tytuł, będący dosłownym przekładem oryginalnego Il Teschio Vivente. Wierność wiernością, ale Żyjąca czaszka brzmi wyjątkowo głupio i mogłaby działać wręcz odstraszająco na potencjalnych czytelników! Czym jednak można ją zastąpić? Żywa czaszka i Ożywiona czaszka prezentowały się ździebko lepiej, ale wciąż była to tylko kosmetyka niezbyt szczęśliwej nazwy. Autorzy francuskiego przekładu najwyraźniej mieli podobne wątpliwości, zmieniając tytuł na Le crâne couronnéKoronowaną czaszkę. Niewątpliwie krok w dobrym kierunku, ale rażąco nieprecyzyjny, bowiem lewitujący czerep zamordowanego króla w żadnym momencie nie nosi korony! Ostatecznie z ambarasu poratował mnie Cyfrowy Baron (odpowiedzialny także za rekonstrukcję okładki), sugerując Królewską czaszkę - tytuł, który nareszcie wygląda sensownie, a nawet intrygująco. Co prawda nie zdradza, że w fabule wydarzy się coś nadprzyrodzonego, ale na dobrą sprawę wątek fantastyczny wydaje się doklejony na siłę i kto wie, czy nie został artyście narzucony, aby jego praca mogła ukazać się w ramach horrorystycznej serii Macabro.

Kontrowersje przy opracowywaniu polskiej translacji nie skończyły się na doborze tytułu. Nie byłem pewien, z jakiej wersji Czachy skorzystać: oryginalnej z 1980 roku, czy może rozszerzonej, znanej z kolejnych edycji? Sześć dodatkowych plansz ma charakter ilustracyjno-erotyczny i nie posuwa akcji do przodu (może z wyjątkiem sekwencji nocy poślubnej, której brak w wersji pierwotnej jest ewidentnym zgrzytem). Ponieważ jednak Roberto Raviola narysował je z równym kunsztem, co całą resztę, byłoby przykro z nich rezygnować. Ostatecznie stwierdziłem, że najlepiej będzie pozostawić ich osąd odbiorcom. Sami zadecydujecie, czy są integralną częścią dzieła, czy może niepotrzebnym obscenicznym dodatkiem ku uciesze gawiedzi. Przede wszystkim nie chciałem podążać niechlubnym śladem Elivifrance, które w 1981 roku ocenzurowało pierwszą wersję, wycinając z niej aż cztery plansze (pełna edycja ukazała się po francusku dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku).

Przedstawiona w Czaszce historia Alboina i Rozamundy nie jest w Polsce powszechnie znana. Inaczej we Włoszech, gdzie cieszy się statusem jednej z najważniejszych legend okresu wczesnego średniowiecza. Żyjąca w VI wieku królowa, której okrutny mąż sprezentował kielich stworzony z czaszki jej zamordowanego ojca, stała się bohaterką niezliczonych poematów, tragedii scenicznych i dzieł malarskich. Na srebrnym ekranie pojawiła się już w okresie kina niemego, natomiast najbardziej znany okazał się Miecz zdobywcy (Rosmunda e Alboino), film Carlo Campogallianiego z 1961 roku. Posągowa piękność Eleonora Rossi była szczęśliwym wyborem do roli władczyni o niezłomnym charakterze, jednak swoim zwyczajem cały show skradł Jack Palance jako brutalny i bezwzględny Alboin. W tamtym okresie Palance był etatowym odtwórcą barbarzyńców siejących postrach w całej Europie, w Mongołach André De Totha zdarzyło mu się nawet najechać Polskę! Cokolwiek by nie mówić o ich nader swobodnym podejściu do historii, włoskie spektakle panoramiczne dostarczały solidnej porcji atrakcji, uświadamiając zarazem masową widownię, nie zawsze gruntownie wykształconą, że na przykład istniało na terenach Italii coś takiego jak Królestwo Longobardów, a Kraków był niegdyś stolicą Polski. Być może również komiks Roberto Ravioli, przyciągający uwagę zarówno estetycznym wyrafinowaniem, jak też awanturniczo-pikantną treścią, spełniał mimochodem podobną funkcję edukacyjną?

LINKI KRÓLEWSKIEJ MAKABRY:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Przygotowana przez samego Magnusa okładka reedycji nie pozostawia złudzeń co do nieokrzesanej natury Alboina. Co za maniery jaskiniowca przy królewskim stole!

7 komentarzy:

  1. Eccellente! Chociaz pod koniec wkradl sie blad na stronie 0358. Powinno byc raczej "kiedy smierc Alboina zostanie odkryta". Dzieki za kawal dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówka już poprawiona, nowy zestaw linków wgrany! Merci, Mercy!

      Usuń
  2. Rysunki faktycznie są oszałamiające i wyraźnie odstają od reszty prezentowanych tutaj fumetti... Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kieszonkowe" prace Magnusa istotnie były ewenementem, ale jakie misterne cuda wyczyniał, kiedy miał więcej czasu! Może jednak dobrze, że czasami był zmuszany do pośpiechu, dzięki temu mamy więcej prac. Gdy dostawał nieograniczoną ilość czasu, tworzył album przez ładnych kilka lat (np. Tex. La valle del terrore)...

      Usuń
    2. Chodzi o tego westernowego Texa? Wiem, że gustujesz głównie w fumetti, ale zaintrygowałeś mnie tym, że Magnus rysował także bardziej klasyczne komiksy, więc może pokusiłbyś się o tłumaczenie tego albumu w ramach "wyjątku potwierdzającego regułę"? Służę pomocą korektorską, gdybyś się kiedyś na to zdecydował ;)

      Usuń
    3. Do kieszonkowców nijak Tex nie pasuje, ukazuje się w większym formacie i "czortów" w nim za grosz (choć trzeba przyznać, że Magnus wprowadza do opowieści pewne klimatyczne wątki, ocierające się wręcz o grozę). Najfajniej by było, gdyby ten album wzięła na warsztat jakaś grupa translacyjna. Mógłbym wówczas podjąć się samego przekładu, inne kwestie pozostawiając wyspecjalizowanym grafikom. Na pewno jest to tytuł wyróżniający się na tle serii Tex Special, idealny jako wizytówka tego arcyważnego dla komiksu włoskiego bohatera!

      Usuń
    4. Cóż, łatwo nie będzie, bo w grupach napięte grafiki premier, ale może namówię jednego z zaprzyjaźnionych grafików, a sam podejmę się korekty...

      Usuń