środa, 18 stycznia 2023

LUCIFERA N°13 - RYCERZE ZAKONU KRZYŻACKIEGO

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.13 - I Cavalieri Teutonici

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: październik 1972

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Styczeń to miesiąc militarnie ogarniętych łobuzów! Do takich wniosków przynajmniej doszedłem, opracowując trzy tytuły: znaną już czytelnikom Damę z Panamy, wciąż czekającą na premierę Oltretombę, której tytułu jeszcze nie zdradzę, oraz 13. odsłonę Lucifery. We wszystkich pojawiają się zorganizowane grupy przestępcze, których działania nawet jeśli nie są meritum fabuły, to stanowią jej zapłon, punkt startowy wydarzeń. O ile piraci Henry'ego Morgana oraz bliżej niezidentyfikowani korsarze z kolejnego czarciego one-shota mają za motywację czystą żądzę złota (przy okazji zaspokajając żądze cielesne), o tyle rycerze zakonu krzyżackiego wszelkich gwałtów i okrucieństw dopuszczają się w imieniu wiary chrześcijańskiej połączonej z nacjonalizmem, wiedzeni wizją stworzenia wyznaniowego państwa dla narodu niemieckiego.

Lucifera nie pretenduje do miana komiksu historycznego, jest raczej frywolną impresją na temat średniowiecza i jego najżywotniejszych toposów. Widać to dobrze już w pierwszej części 13. tomiku, gdzie przedstawione zostaje urządzenie uniemożliwiające pozostawionej na dłuższy okres żonie skok w bok. Ten radykalny sposób na upewnienie się o wierności małżeńskiej pomimo całej swej solidności nie był całkowicie skuteczny. Co sprytniejsze niewiasty tuż po opuszczeniu domu przez pana męża starały się o nawiązanie bliższej znajomości ze ślusarzem... Trudno zresztą o lepszą epokę dla cechu metalurgicznego! Nie dość, że męska populacja zakładała na siebie tony żelastwa, to na dodatek zmuszała swoje połowice do noszenia podobnego ustrojstwa na miejscach intymnych, aby te nie zrobiły się zanadto niesforne, gdy nie dało rady doglądać ich osobiście.

Innym regularnie powracającym elementem wieków średnich są zakony rycerskie, zwłaszcza dwa z nich: templariusze oraz krzyżacy. Do tych pierwszych mamy w Polsce stosunek raczej obojętny, czego nie można powiedzieć o Rycerzach Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, przez wieki dających się nam we znaki. Osiedli na Mazowszu w 1226 roku, odpowiadając na wezwanie Konrada Mazowieckiego, księcia pamiętanego obecnie głównie z powodu tej niefortunnej decyzji. Nie powinniśmy jednak obarczać go całą winą, odsądzając od czci i wiary, zwłaszcza że jako chrześcijanin zachował się wręcz wzorcowo. Chrystianizacja pogańskich Prus, do których potrzebna była polskiemu księciu pomoc niemieckiego zakonu, była konceptem papieża Honoriusza III, któremu marzyło się stworzenie na tych terenach państwa kościelnego. Krzyżacy dostali zatem błogosławieństwo z samej góry i cieszyli się pełnym poparciem papiestwa zarówno podczas wyrzynania rdzennej ludności Prus, jak też przez cały późniejszy okres działalności. Dla Polaków, Litwinów, tudzież innych ludów słowiańskich byli więc "dopustem bożym" w sensie dosłownym, przysłał ich bowiem do nich pierwszy namiestnik Chrystusa na ziemi.

KRZYŻACKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Waleczna Lucya staje w szranki z krzyżakiem! Ta dramatyczna, dynamiczna sekwencja musiała jednak zostać podrasowana przez ilustratora portugalskiej edycji, niestrudzenie informującego o zmysłowym charakterze serii. Stąd modyfikacja stroju bohaterki na mniej ochronny, pozwalający jednak oddychać pełną piersią.

4 komentarze:

  1. Kolejny raz ogromne dzięki

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Lucifera' to moja ukochana bohaterka ze wszystkich Fumetti (przynajmniej z tych, z którymi do tej pory się zetknąłem). Niebagatelna w tym jest zapewne rola, absolutnie fantastycznego Leone Frollo. Planujesz może przetłumaczyć coś innego z prac tego pana? Może 'Yra' albo 'Biancaneve'? Jest to może gdzieś dostępne po angielsku? Za Luciferę głęboki ukłon w Twoją stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za śledzenie bloga i komentarz! Zgadzam się w pełni, to dzięki kunsztowi Leone Frollo seria stała się tak ikoniczna. I przez jego odejście straciła dużo ze swego uroku. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, chciałbym rozpocząć jedną ze wspomnianych przez Ciebie serii zaraz po tym, jak opublikowany zostanie ostatni narysowany przez Frollo tomik. A to już niedługo...

      Usuń
  3. Z podekscytowania przebieram nóżkami. Wielkie dzięki!

    OdpowiedzUsuń