poniedziałek, 26 lutego 2024

ZORDON N°02 - GORĄCE CIAŁO JANE

Tytuł oryginalny: Zordon

n.02 - Il caldo corpo di Jane

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: styczeń 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego i francuskiej translacji:

Charles (VintageComix), AtomHic (BDtrash)

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Oj dana dana; Nie ma szatana; A świat realny jest poznawalny

Nie bez przyczyny przywołuję słowa klasyka polskiej muzyki rozrywkowej! Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale w przypadku prezentowanych na tym blogu komiksów istnienie mrocznych metafizycznych sił nie powinno być kwestionowane! O ile jednak radosna deklaracja materializmu, tak pięknie wyśpiewana przez Skaldów, ma się nijak do Zory czy Lucifery, które nie tylko w diabła wierzą, ale też wchodzą z nim w różnego rodzaju układy, o tyle do Zordona pasuje jak ulał. Podobnie jak inny fragment tego samego utworu: "życie jest formą istnienia białka". W ramach nowej serii metafizyki nie uświadczymy, a cała niezwykłość przedstawianych wypadków znajdzie swoje racjonalne uzasadnienie.

Dzieje się tak, ponieważ punktem odniesienia dla komiksu z grafikami Bruno Maraffy i scenariuszem Ennio Missagli jest sceptyczna dekada lat 70., w której przeżytkiem stały się wszelkie irracjonalizmy i spirytualizmy. W kulturze popularnej nastał czas pożegnania z pocieszycielskimi baśniami i trzeźwego spojrzenia na otaczający świat, w którym tylko nauka daje jako takie rozeznanie. Niestety niewystarczające, aby poczuć się komfortowo, zbyt dużo pozostało pytań i niewiadomych. Zdecydowanie więcej niż wcześniej, gdy religijne mity tłumaczyły wszystko to, co niepoznane. Także konstatacja, że jedynym obcym wymiarem jest ten kosmiczny, nie przyniosła pocieszenia. Wręcz przeciwnie, zaczęto spoglądać na odległe konstelacje z obawą przed ich potencjalnymi mieszkańcami!

Ten stan kosmicznego niepokoju znalazł odzwierciedlenie na rynku wydawniczym fumetti per adulti. Znacznej redukcji uległa liczba komiksowych horrorów, a te, które trzymały się najmocniej, jak Terror czy Oltretomba, zaczęły faworyzować wątki fantastyczno-naukowe kosztem dominujących wcześniej gotycyzmów. Wampiry i wiedźmy sukcesywnie ustępowały pola złowrogim kosmitom, którzy już na dobre urządzili się na łamach tytułów z drugiej połowy dekady: Terror Blu i Storie Blu. Na łamach tych serii regularnie pojawiało się różnego rodzaju pozaziemskie zagrożenie: kosmici dysponujący wyrafinowaną techniką, którą wykorzystują do uprzykrzania życia rodzajowi ludzkiemu. Nowy typ antagonisty okazał się bardziej przerażający od klasycznego upiora, z którym dało się wygrać, przyzywając na pomoc instancję wyższą. Tymczasem przysłowie „jak trwoga, to do Boga” nie znajduje zastosowania w przypadku konfrontacji z kosmitą, nie uciekającym gdzie pieprz rośnie na widok krzyża, natomiast potrafiącym na przykład rozszczepić nasze cząstki elementarne swoim molekuło-dezintegratorem! Bądź też, tak jak „istota myśląca” Zordon, dostać się prosto do naszej głowy, by narzucić nam swoją nieubłaganą wolę…

KORPORALNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Podejrzenie złowrogich zamiarów UFO względem nas obrodziło mnogością teorii spiskowych, które chyba nigdy nie miały się tak dobrze jak teraz, gdy za sprawą przeglądarki internetowej każdą spekulację mamy na wyciągnięcie ręki. Wystarczy kilka kliknięć, by odsłonić wszelkie tajemnice Obcych. Chociażby tajemnice ich… klozetów!

4 komentarze:

  1. Heh, w dodanej anegdocie chodzi raczej o szafy obcych i zbieżność nazwy z rodzimym "klozetem" nijak się ma do poprawnego tłumaczenia, co zresztą sugeruje sama okładka książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie taka jest poprawna interpretacja tytułu, ale że angielski "closet" ma kilka znaczeń, byłoby ciekawie, gdyby autorzy zdecydowali się akurat na eksplorację tego bardziej intymnego pomieszczenia! Niewątpliwie dla biologów stanowiłby wdzięczne pole do badań kosmicznego DNA!

      Usuń
    2. Tak, angielski "closet" ma wiele znaczeń i w slangu często z podtekstem (homo)seksualnym, ale żadne z nich nawet nie zbliża się do naszego rodzimego klozetu ;) A tak "bajdełej" to już na starcie korektor się nie popisał, bo ta kropka w cudzysłowie jest od lat błędem interpunkcyjnym powielanym przez kopiowanie zapisu choćby na angielską modłę: pomijając skróty w rodzaju jw. kropkę stawiamy ZAWSZE za zamykającym cudzysłowem!

      Usuń
    3. Dzięki za wskazanie błędu! Wiedza z miejsca się przydała przy opracowywaniu tomiku Geniusa, który również opatrzony został cytatem. Gdybym zdecydował się na pochyloną kursywę, nie byłoby tych ortograficznych kontrowersji! W tym wypadku korektor istotnie nie dopilnował, tym niemniej jest to wyjątek w jego zwykle nienagannej praktyce. Ilu błędów udało mi się dzięki jego interwencji uniknąć, ile niezręczności językowych poprawić tak, by nie kłuły czytelnika w oczy i nie kazały szukać schronienia w jakimś ustronnym miejscu, chociażby w szafie Obcych... by nie wspomnieć o innych ustronnych miejscach statku kosmicznego!

      Usuń