Tytuł oryginalny: Lucifera
n.20 - Il Santo Graal
Wydawca: Ediperiodici
Rok pierwszego wydania: maj 1973
Scenariusz: Giorgio Cavedon
Grafika: Tito Marchioro
Skan edycji włoskiej:
Charles (VintageComix)
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Korekta: Aristejo
Twórcy Lucifery dali się już poznać jako żonglerzy kulturowych tropów i niestrudzeni podróżnicy, przeskakujący swobodnie z jednej mitologii w drugą i z kontynentu na kontynent. Jednakże poprzez umiejscowienie najważniejszej relikwii chrześcijaństwa na terenie przyszłej Ameryki udało im się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, łącząc ze sobą dwa wielkie toposy: poszukiwanie Świętego Graala i odkrycie Ameryki avant la lettre (tzn. przed Kolumbem). Zdecydowanie nikt inny nie pomyślał, by ten legendarny kielich umieścić na drugim końcu świata! Pod tym względem włoscy scenarzyści wykazali się oryginalnością. Czy jednak do końca? Istnieją podstawy, aby przypuszczać, że do tego śmiałego zestawienia natchnęła ich lektura amerykańskiego klasyka, czyli Prince'a Valianta Hala Fostera.
Swoją monumentalną, ciągnącą się nieprzerwanie od 1937 roku serię Hal Foster umieścił w okresie panowania króla Artura, na przełomie V i VI wieku. Choć sam władca Camelotu należy bardziej do legendy niż udokumentowanej historii, twórca Valianta nie poszedł na łatwiznę i postawił na realistyczne, pieczołowite odwzorowanie ówczesnego świata - może nie tyle konkretnej epoki, co ogólnie wczesnego, kształtującego się dopiero średniowiecza. Pod tym względem Lucifera poczyna sobie podobnie, traktując jednak o okresie późniejszym, w którym nie tylko kielich Józefa z Arymatei, ale też poszukujący go rycerze króla Artura należą już do zamierzchłej przeszłości.
Skąd jednak wrażenie, że właśnie Książę Waleczny zainspirował naszych “luciferianistów” do miksu Graala z odkrytym przez Wikingów Nowym Światem? Otóż obydwa wątki odgrywają znaczącą rolę u Fostera, któremu oczywiście nie przyszło do głowy łączyć ich ze sobą. Wysłał jednak tytułowego bohatera w podróż na nieznany kontynent kilkaset lat przed jego pierwszym udokumentowanym odkrywcą, Leifem Erikssonem. Odkrycie przyszłej Ameryki odbywa się w sposób mniej łupieżczy niż w przypadku Kolumba, a załoga Vala wchodzi z rdzennymi mieszkańcami w na tyle bliskie relacje, że nie wszyscy decydują się na powrót do deszczowej Anglii. Z mieszanych małżeństw powstaje wręcz nowy szczep jasnowłosych Indian! Na Nowej Ziemi przychodzi także na świat potomek Vala, Arn, w czym jednak nie ma udziału żadna Indianka. Pod każdą szerokością geograficzną bohater pozostaje wierny swojej żonie, Alecie. Upodabnia go to do innego komiksowego bohatera, wiecznie zapatrzonego w jasnowłosą połowicę!
Mityczny Graal pojawia się w sadze znacznie później. Co charakterystyczne, Valiant nie towarzyszy żadnemu z rycerzy Okrągłego Stołu, nawet swojemu przyjacielowi Gawainowi, w ich słynnych questach. Król Artur powierza mu bowiem tajną misję odszukania nie tyle samej relikwii, co do istnienia której ma poważne wątpliwości, lecz dojścia do źródeł legendy, za sprawą której najlepsi rycerze rozproszyli mu się po kraju. Choćby na przykładzie tego detektywistycznego wątku daje o sobie znać inteligencja serii, nie ograniczającej się do powtarzania znanych podań, przedstawiającej natomiast odświeżająco oryginalną opowieść "z czasów króla Artura".
INDIAŃSKIE LINKI:Pod naszą szerokością geograficzną mitów arturiańskich nikt specjalnie nie celebruje, nie wiadomo zatem, czy Prince Valiant doczeka się kiedyś polskiego przekładu. Póki co elitarne grono miłośników znakomitej kreski Hala Fostera zaopatrza się w wydania zagraniczne, nierzadko szlifując przy tym języki obce! W najpopularniejszej zbiorczej edycji Fantagraphics wspomniana wyprawa do Ameryki ma miejsce w tomie szóstym (lata 1947-1948), zaś poszukiwanie Świętego Graala w tomie dwunastym (1959-1960).
Jak zawsze dzięki za naszą kochaną diablicę.
OdpowiedzUsuń