poniedziałek, 28 października 2024

ZORA WAMPIRZYCA N°25 - WUDU

Tytuł oryginalny: Zora la Vampira

Serie II n.21 - Wudu

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: 30 listopad 1973

Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali

Grafika: Birago Balzano

Skan edycji włoskiej:

Mal32 & Aquila della Notte (VintageComix)

Cyfrowa korekta okładki: Cyfrowy Baron

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Ciąg dalszy historii, jakiej nie było dane poznać francuskim czytelnikom! Nie tylko dowiadujemy się o dalszych losach Marlona na Haiti, ale też trafiamy do Grecji, gdzie pod wrażeniem bogactwa lokalnego księcia Zora po raz pierwszy zaczyna przemyśliwać o małżeństwie z rozsądku, licząc na szybką poprawę statusu materialnego. Jej interesowność może być ciosem dla wszystkich, którzy dopatrywali się w bohaterce cech romantycznych i liczyli, że stanie na ślubnym kobiercu wyłącznie z mężczyzną swych marzeń, na przykład z Markiem Finneyem, jeśli ten kiedykolwiek się odnajdzie... Tymczasem Zora nie zamierza czekać na czułe drgania serca! Jest namiętna, a zarazem wygodna i nic nie cieszy jej tak, jak życie w zbytku. Na dodatek musiał zadziałać zły przykład przyjaciółki, stającej się z wyrachowania mężatką, a następnie wdową. Po co męczyć się całe życie z małżonkiem, gdy można się go pozbyć i zgarnąć jego fortunę? Co prawda Frau Murder wzięła się do sprawy niefachowo i trzeba ją było ratować przed stryczkiem, ale początki zawsze są trudne, wprawa przychodzi z praktyką!

Nawet przy uwzględnieniu realiów XIX wieku, gdzie najczęściej wstępowano w związek małżeński ze względu na korzyści majątkowe, postępowanie Zory, z góry szykującej partnerowi zgon, trudno obronić pod względem moralnym. Można co najwyżej próbować ją usprawiedliwiać, wskazując na liczne ciężkie przeżycia i bezustanną tułaczkę, która zrodziła potrzebę stabilizacji za wszelką cenę. Jak to zresztą często w serii bywa, los płata Zorze figla, niwecząc jej plany i zmuszając do spontanicznego działania. Można wręcz dojść do wniosku, iż piętrzące się przed nią perypetie są karą za niecne zamiary, a przynajmniej za zbyt niefrasobliwe podejście do sygnałów ostrzegawczych, jakie otrzymywała od samego początku znajomości z księciem. Nawet w przypadku związku na krótką metę niewłaściwy dobór partnera może okazać się fatalny!

Bez względu na ocenę postepowania Zory, jest wielce wątpliwe, by właśnie ono zadecydowało o pozbyciu się całego epizodu z edycji Elvifrance. Dlaczego zatem usunięty został zarówno Marlon na Haiti, jak też książę Costantino w Grecji? Stosunkowo łatwiej jest wysnuć hipotezy w przypadku tego pierwszego. To jeden z pierwszych w tej serii przypadków opowieści w opowieści, w której Zora jest tylko słuchaczką. Narracja ma rzecz jasna jakieś przełożenie na aktualną sytuację, lecz jest zbyt rozbudowana, by chodziło wyłącznie o kwestie praktyczne. Scenarzysta najwyraźniej lubi snuć różne historie, nie zawsze troszcząc się o uwzględnienie w nich wampirzycy. Czyżby nie było to w smak francuskim wydawcom, którzy akurat nie gustowali w powieści szkatułkowej? Podejrzewam raczej, że poszło o to, co w haitańskim wątku spotyka żeńskie postacie, z których przynajmniej jedna jest nieletnia. Nawet w przypadku komiksu dla dorosłych pewne wątki pozostają tabu, nawet nad liberalną Sekwaną! Trudniej zrozumieć, czemu wycięto grecką przygodę wampirzycy. Być może pewne rozwiązanie fabularne, dotyczące zmarłych żon księcia, uznane zostało za zbyt podobne do tego z tomiku piątego, pamiętnej Kanibalki? Innych przyczyn pominięcia nie widzę... Chyba że istotnie komuś nie spodobały się wyrachowane plany matrymonialne Zory!

HAITAŃSKO-GRECKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Zaskakujące, że opowieść Marlona nie okazała się wstępem do wycieczki wampirzyc na Haiti! A przecież legenda wudu została tutaj zaledwie liźnięta. Pozostaje mieć nadzieję, że Zora i Frau odwiedzą jeszcze kiedyś to miejsce. Baron Samedi i nakłuwane laleczki czekają!

wtorek, 15 października 2024

LUCIFERA N°23 - ZŁO DO ATAKU!

Tytuł oryginalny: Lucifera

n.23 - Il male alla riscossa

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: sierpień 1973

Scenariusz: Giorgio Cavedon

Grafika: Tito Marchioro

Skan edycji włoskiej:

Charles (VintageComix)

Opracowanie okładki: Cyfrowy Baron

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Wykrzyknik w tytule nie pozostawia złudzeń: siły zła są w natarciu, nabierają rozpędu i nie wiadomo, czy ktokolwiek zdoła powstrzymać ich impet! Zwłaszcza gdy za emisariusza mają tak podłe i okrutne indywiduum jak hrabia Otulfo, który dał się już poznać jako żądny władzy bratobójca. Była to zaledwie zbrodnia na rozgrzewkę! Do występków jeszcze paskudniejszych, czynionych na znacznie szerszą skalę, popchnie go Lucifera. Jako wytrawna kusicielka potrafi przywieść do grzechu nawet świętego, a co dopiero takiego moralnego zgniłka, którego trzeba wyłącznie ośmielić, by przezwyciężył wrodzone tchórzostwo i poszedł na całość, rozpętując wojnę totalną. W tym celu Otulfo dobiera sobie idealnego podwładnego, muskularnego garbusa Arna, gotowego podpalić cały świat w charakterze odwetu za liczne upokorzenia.

Zły władca i jego okrutny siepacz to modelowa wręcz para złoczyńców, przypominająca chociażby Szeryfa z Nottingham i Sir Guya z Gisbourne (skojarzenia tego typu staną się jeszcze mocniejsze w kolejnych odsłonach). Odwołując się do archetypów w kreowaniu postaci i świata przedstawionego, Lucifera potwierdza przynależność do klasycznych narracji, sprzed ery postmodernistycznego wywracania znaczeń. Jest baśnią mroczną, okrutną i przewrotną, podkreślając niemożność pełnego triumfu dobra ze względu na wpisane w naturę ludzką zło. Nie ma w niej natomiast próby reinterpretacji utrwalonych przez tradycję figur do tego stopnia, by straciły swoje pierwotne znaczenie, co wydaje się dominującym aktualnym trendem.

Na pozór seria mająca za protagonistkę autentyczną diablicę powinna być duchowo pokrewna chociażby filmowemu dyptykowi Maleficent, są to jednak diametralnie różne strategie twórcze. Studio Disneya, usilnie starające się podążać z duchem czasu, od lat modyfikuje charakterystykę swoich czarnych charakterów, zmieniając zatwardziałych złoczyńców w figury niejednoznaczne i niezrozumiałe, domagające się nie kary, lecz współczucia i akceptacji. Na nic nazewnictwo, które według zdrowego rozsądku powinno określać ich charakter – Diabolina okazuje się nieco temperamentną, lecz kochającą ciocią, Cruella De Mon ekscentryczną projektantką mody o ciepłym serduszku, a Królowa Śniegu rozśpiewaną nastolatką, odkrywającą w sobie Wielką Moc. Nie szkodzi, że to usprawiedliwianie, wybielanie i uniewinnianie dotyczy przede wszystkim postaci kobiecych. Przy takim trendzie zabraknie wkrótce w tekstach kultury prawdziwych łotrzyc i łotrów, których kochamy nienawidzić, imponujących swoim brakiem skruchy i absolutną bezwzględnością. Takich gagatków pozostanie szukać w dziełach z minionych dekad, gdzie zło miało czelność świecić pełnym, złowieszczym blaskiem!

OFENSYWNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Aby nie poprzestawać na biadoleniu: nie sposób ukryć, że drugie popkulturowe życie Diaboliny dodało jej seksapilu, czyniąc wdzięcznym obiektem cosplayu!

niedziela, 6 października 2024

ZORDON N°05 - DZIEWICA Z PRZYSZŁOŚCI

Tytuł oryginalny: Zordon

n.05 - La vergine del futuro

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: kwiecień 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Opracowanie francuskiej translacji: AtomHic (BDtrash)

Cyfrowa rekonstrukcja: Old Man

Rekonstrukcja okładki: Cyfrowy Baron

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Ostrzeżenie dla potencjalnych odbiorców, którzy lubią zaczynać lekturę komiksowej serii "in medias res", kiedy już się na dobre rozkręciła, a później ewentualnie powracać do jej początków. Strategia ta jest korzystna w przypadku takich klasycznych tytułów frankofońskich, takich jak Tintin, Alix czy Bob Morane, pozwalając na poznanie ich z najlepszej strony i uniknięcie rozczarowania zbyt archaiczną kreską czy narracją. Zordon jednakże należy do innego typu opowieści obrazkowych, w którym istotną rolę pełni chronologia wypadków. Widać to bardzo wyraźnie w tomiku piątym, skupionym na konsekwencjach tego, co wydarzyło się wcześniej, jak też przedstawieniu postaci, które odegrają ważną rolę w kolejnych epizodach. Przede wszystkim tytułowej dziewczyny o parapsychicznych mocach!

Jesteśmy pomiędzy jedną a drugą wyprawą w przeszłość, wehikuł czasu ładuje baterie, lecz o wytchnieniu nie ma mowy: szlachetne intencje Jane prowadzą ją prosto do zakładu psychiatrycznego! Jak wielce dramatyczne, a wręcz beznadziejne jest to położenie, unaocznia nawet pobieżna wiedza o sposobie funkcjonowania takich placówek u progu XIX wieku. Leczenie pacjentek opierało się wówczas na bardzo ograniczonej wiedzy medycznej i błędnych przekonaniach odnośnie ich konstrukcji psychicznej. Uznając, że wszelkie zaburzenia mają związek z kobiecą biologią i hormonami, klasyfikowano je hurtem jako przejawy histerii i leczono za pomocą zabiegów, które obecnie uznaje się raczej za tortury. Izolacja, przymusowe kąpiele w lodowatej bądź gorącej wodzie czy szprycowanie narkotykami z laudanum były na porządku dziennym, a w poważniejszych przypadkach stosowano metody bardziej dosadne, z elektrowstrząsami na czele.

Już samo wysłanie panny Marlowe do wariatkowa w trybie ekspresowym, bez uprzedniej konsultacji z lekarzem, może wydać się nam przekroczeniem uprawnień. Tymczasem dowolna kobieta mogła tam trafić z tak błahych powodów, jak nieposłuszeństwo wobec męża czy „niemoralny” sposób bycia. Do skazania kobiety wystarczył donos, nie miała przy tym żadnej instancji, która broniłaby ją przed niesłusznymi zarzutami, jak też żadnego sposobu udowodnienia swojej poczytalności. Gdy tylko trafiały pod klucz, zaczynała się kuracja, z której nawet osoby o końskim zdrowiu nie miały prawa wyjść bez szwanku. „Ty, która tu wchodzisz, porzuć wszelką nadzieję” – dantejskie motto mogłoby widnieć na każdym ówczesnym azylu dla nerwowo chorych niewiast. Trudno więc dziwić się bohaterce, gotowej na wszystko, aby wyrwać się z tego miejsca. Nawet jeśli miałoby to oznaczać pomoc Zordonowi w podboju planety Ziemia…

AZYLOWE LINKI:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Podobnie jak Lucifera, seria Missagli i Maraffy doczekała się edycji portugalskiej w większym, zeszytowym formacie, lecz z pomniejszonymi kadrami i zredukowaną liczbą plansz. Wkładem własnym wydawnictwa były oryginalne okładki, miłe dla oka i całkiem trafnie punktujące mocne punkty danego epizodu. Dla niektórych mogą okazać się bardziej atrakcyjne od oryginalnych!