Nowy Rok za pasem, najwyższy czas rzucić okiem wstecz, na ostatnie 12 miesięcy! Częstotliwość publikacji zależna była od zbyt wielu zewnętrznych czynników, by zachować bezwzględną regularność, lecz mimo wszystko udało się w równych mniej więcej odstępach czasu zaprezentować sporo ciekawego materiału. Niemała w tym zasługa stałych i okazjonalnych współpracowników, dzięki którym poszczególne plansze prezentują się często o niebo lepiej niż w oryginalnych skanach, zaś przekłady zawierają znacznie mniejszą ilość błędów i niezręczności niż dawniej, gdy za korektę tekstu odpowiadał wyłącznie niżej podpisany tłumacz. Zatem jeśli nie ilość, to na pewno jakość udostępnianych materiałów uległa poprawie!
Najistotniejszą nowością w tym roku okazał się start nowej regularnej serii, różniącej się profilem od dwóch dotychczasowych. O ile Lucifera i Zora Wampirzyca odwołują się do sztafażu horroru gotyckiego, Zordon ma u swych podstaw fantastykę naukową, unikając jak ognia motywów nadprzyrodzonych. Nie wyklucza to niezwykłości, którą gwarantuje idea podróży w czasie, pozwalająca też na częstą zmianę lokacji i konfrontowanie bohaterów z nowymi zagrożeniami. Również oni sami potrafią zaskoczyć. Przedstawiciel obcej cywilizacji, któremu obce są ludzkie emocje, oraz purytańska Amerykanka, w której jednak od emocji aż się gotuje - mentalna symbioza odmieni obydwoje nie do poznania! Ich wewnętrzna (a w przypadku Zordona także zewnętrzna) przemiana jest równie ciekawa, co uskuteczniane za sprawą wehikułu czasu skoki w najdalsze historyczne epoki. Po pięciu odsłonach seria dopiero się rozkręca, trudno więc stwierdzić, na ile przypadła do gustu polskim czytelnikom. Komentarze mile widziane!
Sześć razy zagościła na blogu seria Lucifera, wychodząc tym samym na prowadzenie! Na początku roku diablica tkwiła jeszcze po uszy w awanturze ze Świętym Graalem, poszukując go aż za Słupami Herkulesa. W konsekwencji dopłynęła do nieznanego w Europie kontynentu na setki lat przed Krzysztofem Kolumbem i Amerigo Vespuccim, ale już po Wikingach, którym uwidziało się ukryć tam Graala. Za sprawą naszej kruczoczarnej awanturnicy słynna relikwia trafiła ostatecznie do papieża Urbana II, przyprawiając go o szaleństwo... po czym słuch po niej zaginął. Niewykluczone, że ten potencjalnie śmiercionośny kielich umieszczony został dla bezpieczeństwa w najciemniejszych lochach Watykanu! Zaś sama Lucifera powróciła do Rosen, by stać się jednym z najaktywniejszych uczestników perfidnej politycznej intrygi, mającej na celu zastąpienie władcy szlachetnego i sprawiedliwego złym i okrutnym tyranem. Wiadomo już, że zabiegi diablicy przyniosły zamierzony skutek, lecz to dopiero pierwszy akt dłuższej opowieści, w której nie zabraknie gwałtownych zwrotów akcji, haniebnych zdrad i zaskakujących sojuszy. Nic, tylko śledzić z zapartym tchem!
O ile Lucifera zadomowiła się na dobre na ziemiach niemieckich, Zora Pabst nie potrafi zagrzać nigdzie miejsca, chociaż powoli zaczyna odczuwać zmęczenie wieczną tułaczką, a w jej ślicznej główce pojawia się marzenie o statecznym i zamożnym życiu. Być może uda się jej osiąść na dłużej w Barcelonie, o ile swoim zwyczajem nie uwikła się w jakąś kabałę. A będzie ku temu okazja, udział w seansie spirytystycznym prowadzonym przez autentyczne medium grozi demaskacją jej wampirzej natury! Przezorność zdecydowanie nie jest jedną z cnót Zory, co jednak rekompensuje innymi przymiotami. Dzięki swej brawurze i seksapilowi wychodzi cało z kolejnych perypetii – nawet jeśli w konsekwencji musi szybko dawać nogi za pas. W pięciu ostatnich epizodach gościła zarówno w Rzymie, jak i Wenecji, odbyła też nieplanowaną podróż do Konstantynopola jako turecka branka. Wątpliwe natomiast, czy kiedykolwiek z własnej woli uda się na Haiti, gdzie nie dość, że panuje kolonialny wyzysk, to jeszcze grasują zombi. Kto jednak wie, czy w Hiszpanii nie czeka na nią coś jeszcze paskudniejszego? W tym roku dziarska wampirzyca dała się wyprzedzić obrotnej diablicy co do ilości przełożonych na język polski tomików, lecz w przyszłym ma szansę ją zdetronizować!
Czarcie one-shoty, czyli wybrane epizody innych serii fumetti, zdominowały tym razem figury rodem z kryminału, od tajnego agenta FBI o pseudonimie Genius, aż po nowojorskiego gangstera Johna „Baby” Lupano. Pomiędzy tymi dwoma skrajnościami znalazł się Wallestein, postrach bandziorów, wymierzający jednak sprawiedliwość na własną rękę, bez przebierania w środkach. Wszystkich tych męskich bohaterów cechowała brutalna bezwzględność, charakterystyczna dla pulpowej literatury noir, u której twórcy fumetti są zadłużeni. Przeciwwagą dla ociekających testosteronem protagonistów była subtelna Yvette, francuska księżna z czasów Rewolucji Francuskiej, wikłająca się w iście kosmiczną kabałę. Asteroida przeklętych/Kosmiczne więzienie to wyjątkowy przypadek zaprezentowania tej samej historii w dwóch odsłonach (soft i hard). Zdecydowanie jednorazowy! Znacznie bardziej ekonomicznym i mniej pracochłonnym rozwiązaniem jest publikacja jednej, optymalnej wersji, ewentualnie wzbogaconej o bonus pod postacią alternatywnych plansz.
Jakie samodzielne historie zagoszczą na blogu w najbliższych miesiącach? Nie zdradzając zbyt wiele, można spodziewać się nowej odsłony Terroru, w której pojawią się krwiożercze motywy kolonialne, jak też kolejnej konfrontacji atrakcyjnej ziemskiej dziewczyny z dziwaczną pozaziemską cywilizacją na łamach Storie Blu. Nieuchronny wydaje się też ostateczny powrót motywów czysto gotyckich, zanadto kuszą oniryczne Zaświaty (Aldilà) i makabryczne Życie Pozagrobowe (Oltretomba)! Jednego można się spodziewać po wszystkich prezentowanych tutaj tytułach: nagiej, bezwstydnej prawdy o nieposkromionej cielesności. Jak mało które medium, kieszonkowe fumetti poświadczają, że obdarzona lubieżnym apetytem natura zawsze znajdzie sposób, by dopiąć swego!