Tytuł oryginalny: Zora la Vampira
Serie I n.3 - Sangue sulle labbra
Wydawca: Edifumetto
Rok pierwszego wydania: 17 listopad 1972
Scenariusz: Renzo Barbieri, Giuseppe Pederiali
Grafika: Birago Balzano
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Nareszcie bezapelacyjnie premierowy materiał o Zorze! Czytelnicy pamiętający zamierzchłe czasy poprzedniego przekładu (pod francuskim tytułem Zara la Vampire) mogą wreszcie zaspokoić ciekawość odnośnie cliffhangera wieńczącego drugi tomik. Mark zbliża się z krzyżem do spętanej bohaterki, demaskując jej wampirzą naturę. W jaki sposób uda się jej wykaraskać z tarapatów? Czy Mark zachowa naukowy dystans wobec swojej potencjalnej pacjentki? No cóż, pierwsze sygnały zgoła nienaukowej fascynacji doktora nadobną Zorą już się pojawiły. Kto wie, czy rozpinając jej koszulę na biuście miał na celu wyłącznie umożliwienie oddychania "pełną piersią"?
A propos rozchylonych kuszul, prześwitujących materiałów i zwiewnych fatałaszków: po raz pierwszy Zora z okładki jest zdecydowanie topless! Wcześniej wykazywała jeszcze odrobinę przyzwoitości, którą najwyraźniej straciła po całkowitej transformacji w wampirzycę. Od tej pory z dumą demonstrować będzie swoje wdzięki w sugestywnych pozach, nie bez powodu nasuwających skojarzenia z rozkładówkami magazynu Playboy. Alessandro Biffignandi, nadworny ilustrator okładek Edifumetto, nie omieszkał posiłkować się przy pracy fotografiami rozpalającymi wyobraźnię lwiej części męskiej populacji. Nie bez powodu za każdym razem Zora wygląda nieco inaczej. Według Wikipedii ma przypominać Catherine Deneuve, jednak te ustalenia dotyczą wyłącznie premierowej okładki serii. Na trzeciej źródłem natchnienia artysty wydaje się raczej Deanna Baker, eteryczna Miss Maja 1972 roku. Nie będzie to jedyny urokliwy króliczek Playboya, który pod pędzlem Biffignandiego zamieni się w urokliwą nietoperzycę...
Króliczo-nietoperze linki: Deanna Baker nieomal jak z obrazka Alessandro Biffignandiego!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że inspirująca! Choć pewnie by się zdziwiła swoim sobowtórem na okładce włoskiego komiksu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPrzyznam szczerze, że podobnych komentarzy na scenie jeszcze nie widziałem: nie jestem pruderyjny, swoje mam "za uszami", z polityczną poprawnością też nie jestem za pan brat, ale "lacha" czy uprzedmiotowienie modelki do roli łóżkowej laleczki? Serio? Myślałem, że komiksowa brać jest w stanie wykrzesać z siebie coś więcej niż tylko przelanie na papier mokrego snu pryszczatego nastolatka, zwłaszcza że dziewczyn na scenie właściwie już nie ma i wcale się temu nie dziwię, bo po tak idiotycznych komentarzach sam zdecydowałem, że moje powstające tłumaczenia nie zostaną opublikowane, a te wcześniejsze - mimo wewnętrznej walki z samym sobą - również pozostaną w kręgu znajomych komiksiarzy... Faux pas roku!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCóż mogę napisać: jeśli nie widzisz niestosowności swoich komentarzy i jednocześnie stawiasz mi diagnozę niczym doświadczony psycholog, to polecam samemu udać się do dobrego fachowca, bo może jeszcze nie jest za późno, aby dorosnąć...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMasz absolutną rację w ostatnim zdaniu: szkoda czasu i energii na jałowe dyskusje z ludźmi, którzy nie widzą belki w oku. Mam nadzieję, że nie będziesz już czytał komiksów, do których przyłożyłem rękę, choć sądząc po ksywce, może być z tym trudno...
UsuńOstro się zrobiło! I jak tu dyplomatycznie wybrnąć, aby nikogo nie urazić, ponieważ zależy mi na każdym czytelniku? Komentarz SuperHeroMana nie zalicza się do wybrednych, dlatego ostatecznie pozostał bez odpowiedzi z mojej strony (choć chciałem go przestrzec przed chodzeniem do łóżka z wampirzycą, jakkolwiek atrakcyjna by nie była!), ale ponieważ odnosi się do fantazmatu ("sobowtóra"), właśnie takiego mokrego męskiego snu, nie uznałem go za uprzedmiotowienie realnej osoby. Przyznam zarazem, że wolałbym zobaczyć tutaj dyskusję na temat samego komiksu: co się komu podobało, a co już niespecjalnie, czy bardziej podoba się czytelnikom Zora czy Luci, tego typu kwestie, za sprawą których mógłbym się dowiedzieć o gustach czytelników bloga czegoś więcej niż to, że lubią pofantazjować o pięknych dziewczynach! Prawie każdy to lubi, więc to żadna informacja zwrotna!
UsuńBrakuje trzech stron w tomie 3. Dzięki za świetną robotę :)
OdpowiedzUsuńCzytelniku, sprawdziłem tomik 3. strona po stronie (CBR i PDF) i nic nie brakuje, calość liczy 116 stron. Podejrzewam, że chodzi Ci o brak stron dodanych do epizodu w reedycji Serie D'Oro. Ponieważ nie całkiem pasowały stylistycznie do oryginalnych plansz (tzn. są ewidentnie brzydsze, rysowane pospiesznie) i powstały dekadę później, nie uznałem za konieczne dodawać je do polskiej edycji. Musiało upłynąć sporo czasu, zanim w oryginalnej serii pojawiły się sekwencje XXX. Początkowo miała ona charakter sympatycznie staroświecki i na razie taka pozostanie także u mnie :-)
OdpowiedzUsuń