poniedziałek, 17 stycznia 2022

LUCIFERA N°7 - MESJASZ ZŁA

Tytuł oryginalny: Lucifera n.7 - Il messia del Male

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: kwiecień 1972

Scenariusz: Giorgio Cavedon, Leone Frollo

Grafika: Leone Frollo

Skan wydania niemieckiego: VintageComix

Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor

Epizod siódmy jest modelowym przykładem „tranzytowego”. Pierwsza połowa wieńczy perypetie ukochanej Fausta i jej rogatego synalka (rogatego wyłącznie w sensie dosłownym, gdyż z charakteru wydaje się wręcz antytezą rozbrykanego diabełka). W drugiej części zmianie ulega zarówno konwencja, przeskakująca z gotyckiego horroru wprost do rycerskiego eposu, jak też miejsce akcji: nie opuszczający dotychczas niemieckiej ziemi protagoniści wypływają na szerokie wody oceanu, aby dotrzeć na inny kontynent! To fakt, że w komiksach może wydarzyć się wszystko, jednak nie każdemu scenarzyście chce się tyle opisywać, zaś rysownikowi ilustrować. Tymczasem twórcy Lucifery jak dotąd nie zdradzają śladów znużenia, wrecz przeciwnie, wyraźną frajdę sprawia im żonglowanie literackimi gatunkami oraz toposami z europejskiego kręgu kulturowego. Od niniejszego tomiku wdzięcznym źródłem inspiracji stanie się także Orient.

Dezynwolturę Włochów w nawiązywaniu do tradycji unaocznia już okładka i tytuł siódmego epizodu. Nieco szkoda, że premiera polskiej wersji cyfrowej nie przypadła na nieco wcześniejszy termin, tzn. Wigilię albo Trzech Króli, jednakże dystans czasowy i tak okazuje się znacznie mniejszy niż w przypadku oryginalnego wydania Ediperiodici z kwietnia oraz Elvifrance z września 1972 roku. Ponadto tak się złożyło, że jesteśmy akurat w klimacie artystycznego skandalu na tle religijnym! Działające prężnie w naszym kraju fundamentalistyczne organizacje uznały, że obraża je obecność na ekranach Benedetty, najnowszego dzieła Paula Verhoevena. Organizują więc pikiety i protesty przed kinami w większych miastach, zaś w mniejszych ze wszystkich sił starają się nie dopuścić do jego wyświetlania. Dystrybutor Aurora Films na szczęście nie ugina się przed szantażem i pogróżkami wyznaniowych oszołomów, wykorzystując czyniony przez nich raban jako darmową reklamę znakomitego filmu.

Czy Lucifera miałaby szansę wywołać podobne oburzenie, gdyby jakimś cudem została wydana i trafiła do Empików? Mocno wątpliwe! Kino jako "najważniejsza ze sztuk" jest bezustanie na celowniku wszelakich obrońców uczuć religijnych, podczas gdy tak niszowe medium jak komiks znajduje się poza ich radarem. Żadnym fanatykom nie opłaca się kruszyć kopii o coś z równie małym zasięgiem rażenia. Natomiast chrześcijańscy czytelnicy komiksów musieli do tej pory uodpornić się na niekonwencjonalne, pozbawione rewerencji podejście scenarzystów do kwestii metafizycznych (badź też zeszli na zawał przy lekturze pierwszej odsłony Kaznodziei). Także w wersji cyfrowej Mesjasz Zła nie ma szans na promocję poprzez skandal, musi obronić się jako atrakcyjne czytadło!

Przypadający na drugą połowę tomiku rycerski romans dopiero się rozpoczyna, za wcześnie więc na osadzanie go w bogatym kontekście historycznym. Warto natomiast zwrócić uwagę, do jakiego stopnia nowa lokalizacja pozytywnie wpływa na aktywność samej Lucifery, która ostatnimi czasy nie miała zbyt wiele do roboty. Dramatyczny wątek niedoli Małgorzaty nie dotyczył jej bezpośrednio, ograniczając do roli biernej obserwatorki. Dopiero wyprawa do Jerozolimy daje bohaterce coś konkretnego do roboty, ujawniając drzemiące w niej talenty wojowniczki i stratega. Już wkrótce stanie się jasne, że diablica na polu bitwy czuje się jak ryba w wodzie. I w sumie nic dziwnego, wojna to prawdziwie szatański wynalazek, nawet kiedy dla propagandowych celów czasami nazywana jest „świętą”.

Mesjańskie linki:

MEGA (CBR)

MEDIAFIRE (PDF)

Tym razem to już pewne: portugalscy wydawcy nie byli tak odważni jak Aurora Films, na wszelki wypadek usuwając z okładek wszystkie kontrowersyjne elementy. Jako wabik pozostały więc wyzywające pozy "nienasyconej" bohaterki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz