Tytuł oryginalny: Zordon
n.06 - L'uomo delle caverne
Wydawca: Ediperiodici
Rok pierwszego wydania: maj 1975
Scenariusz: Ennio Missaglia
Grafika: Bruno Marraffa
Skan wydania włoskiego i francuskiej translacji:
Charles (VintageComix), AtomHic (BDtrash)
Cyfrowa rekonstrukcja: Cyfrowy Baron
Czyszczenie dymków: Grifos
Translacja i opracowanie graficzne: Vallaor
Korekta: Aristejo
Jak niezbicie wynika z okładki, Jane i Zordon podróżują tym razem do samych początków ludzkości. Okazuje się, że osobom z początku XIX wieku trudno ustalić, na jaką epokę mogą te początki przypadać. Pal jednak licho dokładność, kosmitę interesują przede wszystkim kwestie antropologiczne, możliwość podejrzenia człowieka sprzed tysięcy lat w jego naturalnym środowisku. W tym miejscu trzeba wziąć poprawkę na specyfikę serii, skupionej na aspektach najciekawszych dla fumetti per adulti. Nie będzie raczej okazji oglądać jaskiniowców przy typowych codziennych czynnościach, przysłowiowym obieraniu kartofli. Sporo będzie natomiast wydarzeń gwałtownych i krwawych!
Brutalność plansz Zordona musiała szokować odbiorców wychowanych na dotychczasowych wyobrażeniach o życiu prehistorycznych ludzi. Zwłaszcza tych znanych z kina, gdyż w XX wieku to ono władało niepodzielnie masową wyobraźnią. A jaskiniowcami interesowało się od samych swoich początków, gdy masową wyobraźnię rozbudzały najnowsze odkrycia archeologiczne. Najważniejszym tego pierwszego okresu reprezentantem jest Man’s Genesis, krótkometrażówka Davida Warka Griffitha z 1912 roku. Perypetie człowieka pierwotnego, któremu dzięki wynalezieniu maczugi udaje się wygrać z silniejszym rywalem, mogą dzisiaj bawić charakterystyczną dla kina niemego, wyrazistą ekspresją aktorską. Kto jednak zaręczy, że człowiek pierwotny, nie władając jeszcze biegle słowem mówionym, nie porozumiewał się za pomocą równie ostentacyjnych grymasów, póz i gestów?
Jaskiniowcy na dobre zadomowili się w kinie od lat 40., stając się bohaterami kina przygodowego na wzór Tarzana. Filmy z ich udziałem miały przede wszystkim nieść rozrywkę i zdumiewać najnowszymi osiągnięciami w dziedzinie efektów specjalnych. Nic więc dziwnego, że wbrew ustaleniom naukowym nieodłącznym elementem świata przedstawionego stały się wykreowane za pomocą techniki stop-motion dinozaury, a w finale następował jakiś widowiskowy kataklizm, z którego jednak sam protagonista i jego towarzyszka uchodzili bez szwanku. Prehistoryczne dziewczyny, o nienagannych figurach modelek, nienagannie umalowane i uczesane, były zresztą atrakcją nie mniejszą niż dinozaury! Najsłynniejszy obraz z tego okresu, Milion lat przed naszą erą (1966), zawdzięcza swój kultowy status w głównej mierze fascynującej Raquel Welch w sugestywnym „jaskiniowym” bikini.
W następnych dekadach kino podjęło próbę bardziej realistycznego przedstawienia początków naszego gatunku. Niekwestionowanym przełomem okazała się Walka o ogień, epicki spektakl Jean-Jacques’a Annauda z 1981 roku, odrzucający popkulturowe uproszczenia na rzecz historycznej rzetelności. Sposób funkcjonowania pierwotnych społeczności realizatorzy konsultowali z antropologami, a prymitywną mowę ludzi pierwotnych opracował angielski pisarz i językoznawca Anthony Burgess. Z oczywistych względów zabrakło tym razem dinozaurów, za to pod dostatkiem było dramatycznych, trzymających w napięciu perypetii, czyniących film nieodparcie atrakcyjnym również dla widzów przedkładających dynamiczną akcję nad lekcję prehistorii. Powód do radości mieli także miłośnicy komiksu – plakat do filmu stworzył w swoim charakterystycznym stylu sam Phillipe Druillet!
Wydany sześć lat wcześniej szósty tomik Zordona wydaje się prekursorem tego werystycznego, a właściwie naturalistycznego sposobu prezentacji prehistorii, którego Walka o ogień jest zarazem pionierem, jak też najdoskonalszym reprezentantem. Późniejsze produkcje o zbliżonej tematyce w przeważającej mierze postawiły na tonację komediową, biorąc najwyraźniej przykład z animowanych Flinstonów, a te nieliczne realizowane „na serio” nigdy nie dorównały autentycznością wizji Annauda i spółki. Choćby dlatego, że stosowane nagminnie CGI nasuwa nieodparte skojarzenia z grą komputerową, niwelując wrażenie realizmu. Ponadto wysokobudżetowe kino zanadto obawia się klasyfikacji pod wyższą kategorią wiekową, by ukazać to, co w Walce o ogień, a wcześniej w Zordonie, stanowiło jeden z podstawowych impulsów człowieka pierwotnego – jego nieokiełznaną seksualność. Cokolwiek by o jaskiniowcach nie powiedzieć, w sprawach damsko-męskich nie byli jeszcze dżentelmenami i bez uznania tego faktu trudno mówić o ich autentycznym portretowaniu!
JASKINIOWE LINKI:Należy na sam koniec wspomnieć absolutnie wyjątkową 2001: Odyseję kosmiczną Stanleya Kubricka, z prologiem rozgrywającym się u zarania ludzkości. Dzięki kontaktowi z tajemniczym czarnym monolitem (Władcą Stworzycielem Światów?) małpoludy uczą się posługiwać kością jako prymitywną bronią. O natrafieniu na tak przełomowy moment w historii Jane i Zordon mogą tylko pomarzyć!