niedziela, 31 sierpnia 2025

ZORDON N°08 - RETROSPEKCJA

Tytuł oryginalny: Zordon

n.08 - Flashback

Wydawca: Ediperiodici

Rok pierwszego wydania: lipiec 1975

Scenariusz: Ennio Missaglia

Grafika: Bruno Marraffa

Skan wydania włoskiego i francuskiej translacji:

Charles (VintageComix), AtomHic (BDtrash)

Cyfrowa rekonstrukcja: Cyfrowy Baron

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Translacja, dodatkowe czyszczenie i wklejanie tekstu:

Vallaor

Korekta: Aristejo

Ósmy epizod Zordona, bodajże najbardziej zaskakujący z dotychczasowych! Sam tytułowy kosmita pojawia się tu zaledwie na jednej planszy – i to w formie zupełnie innej niż dotąd nam znana. Jego zaskakująca nieobecność pozostaje przez długi czas niewyjaśnioną tajemnicą, której jednak Jane, Mia i Dolfin nie mają okazji ani sposobności rozwikłać. Zbyt wiele energii pochłania im bowiem konfrontacja z przeciwnikiem, którego pochodzenie jest tym razem całkowicie ziemskie.

Powiedzieć, że cała trójka ma pełne ręce roboty, byłoby nieścisłością. Przez większość fabuły ich ręce – jak też i nogi – są skrępowane, a oni sami skazani na bezsilne oczekiwanie, co uczyni ich oprawca. Nie jest nim ani kosmita, ani wojownik z barbarzyńskich czasów, tylko ktoś z przeszłości samej Jane! W rozbudowanej retrospekcji, której sprzyja przymusowy bezruch bohaterów, dziewczyna odsłania fragment swojej młodości, znacznie bardziej burzliwej, niż wskazywało na to jej tak pruderyjne do niedawna zachowanie. Oszpecony psychopata, który zamienił niegdyś życie Jane w piekło, powrócił po latach, by dokończyć dzieło...

Z bestialską aktywnością owej nędznej kreatury łączy się drugi nietypowy element tomiku, czyli nie pozostawiająca niczego wyobraźni okładka, jedna z najbardziej szokujących w całej historii fumetti per adulti! Trudno powiedzieć, jakie reakcje wywołała, kiedy pojawiła się na stoiskach. Na pewno z jakiegoś powodu już nigdy później w Zordonie nie zdecydowano się na równie eksplicytną oprawę. Co innego w środku, gdzie jeszcze nie raz Bruno Maraffa odmaluje wydarzenia okrutne, lubieżne i krwawe! Błędem byłoby jednak uznać serię wyłącznie za zbiór "mocnych" atrakcji. Twórcy dokładają starań o skomplikowanie psychologii postaci, jak też relacji pomiędzy nimi. Jak bardzo są w stanie namieszać, świadczy już finał niniejszego epizodu!

RETROSPEKCYJNE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Edycja portugalska zastosowała odwrotną strategię niż Ediperiodici. Tytuł wyraźnie daje do zrozumienia, z jakim rodzajem amorów będziemy mieć do czynienia. Okładka jest natomiast znacznie bardziej subtelna, nasuwając skojarzenia z Dafne uciekającą przed Apollem. Choć może to tylko ja, na świeżo po Głowie Orfeusza, wszędzie dostrzegam mitologiczne inspiracje?

czwartek, 7 sierpnia 2025

ALDILA. GŁOWA ORFEUSZA

Tytuł oryginalny: Aldilà

nr 2 - La testa di Orfeo

Wydawca: Edifumetto

Rok pierwszego wydania: lipiec 1979

Scenariusz: Renzo Barbieri

Grafika: Leone Frollo

Okładka: Oliviero Berni

Skan wydania włoskiego: Charles (VintageComix)

Rekonstrukcja plansz: Cyfrowy Baron

Rekonstrukcja okładki: Old Man

Czyszczenie plansz i dymków: Grifos

Przekład i opracowanie graficzne: Vallaor

Korekta: Aristejo

Być może to najbardziej nietypowy one-shot z dotychczas prezentowanych. I nie chodzi tu wyłącznie o poziom graficzny, choć równie starannie narysowane historie nie trafiały się w kieszonkowym formacie zbyt często. Takie nieoczekiwane perełki zawdzięczamy chociażby Roberto Ravioli (Sexy Favole) oraz innym ambitnym twórcom, którzy przykładali się do pracy niezależnie od wysokości honorarium i prestiżu wydawcy. Głowa Orfeusza wyszła spod pędzla Leone Frollo, który nawet w regularnych seriach nie szedł na skróty, ale to właśnie w „solówkach” pokazywał pełnię swojego stylu. Wcześniej mogliśmy podziwiać jego gotycki melodramat o nieszczęśliwej tancerce z Moulin Rouge, która na własnej skórze doświadcza niedoskonałości chirurgii plastycznej XIX wieku.

Wyjątkowość tego tomiku wynika tymczasem z czegoś innego niż graficzne mistrzostwo, którego odmówić mu nie sposób. Tym razem kluczowa okazuje się nieobecności elementu tak wszechobecnego w kieszonkowcach, że trudno sobie je bez niego wyobrazić. Nie pisząc wprost, podpowiem tylko, że większość publikacji spod szyldu Edifumetti opatrzona była znakiem „Vietato ai minori” (Zakaz dla nieletnich), podczas gdy Orfeusz miał na oryginalnej okładce informację zgoła inną: „Fumetto per tutti” (Komiks dla wszystkich). Ta zaskakująca klasyfikacja – biorąc pod uwagę profil wydawnictwa Renzo Barbieriego – objęła wszystkie 12 tomików serii Aldilà. Może to właśnie odmienna formuła sprawiła, że seria była tak krótka?

Aldilà miała charakter antologii, prezentując za każdym razem nową historię. Nie dysponując resztą odcinków, trudno stwierdzić, czy dorównywały one Orfeuszowi pod względem fabularnym. Można zgadywać, że pod względem graficznym poza Frollo najlepiej prezentował się tomik Giovanniego Romaniniego, pilnego ucznia Ravioli. Scenariusze miały przyciągać przede wszystkim atmosferą niesamowitości i odniesieniami do klasycznych motywów – niekoniecznie jednak z literatury grozy, czego najlepszym przykładem "mitologiczny" Orfeusz.

Miłośników grozy uspokajam: akurat jej nie zabraknie! Mit o artyście, który zstąpił do Hadesu, aby odzyskać ukochaną Eurydykę, stanowi zaledwie punkt wyjścia dla narracji o mrocznym rytuale przejścia, jaki odbywa poeta z końca XIX wieku. Młodzieniec pragnie dołączyć do elitarnego grona tych, którym dane było poznać wiedzę przekazaną przed tysiącami lat przez Orfeusza jego uczniom. Jak widać, obrzędy orfickie przetrwały przez stulecia, o czym rzecz jasna podręczniki milczą. Wiedza tajemna, pozwalająca przemieszczać się między życiem doczesnym a zaświatami (po włosku: Aldilà!), z definicji powinna pozostać domeną nielicznych. A nawet oni nie zawsze są świadomi, jaką cenę przyjdzie za ową wiedzę zapłacić!

ORFICKIE LINKI:

MEGA (CBR)

MEGA (PDF)

Czy to aby przypadek, że akcja komiksu toczy się dokładnie rok przed powstaniem obrazu Nimfy odnajdujące głowę Orfeusza Johna Williama Waterhouse’a? Zarówno on, jak i inni Prerafaelici z pewnością nie odmówiliby zaproszenia do udziału w orfickich misteriach — choć trudno byłoby im zachować milczenie. Pokusa, by to wszystko uwiecznić na płótnie, okazałaby się zbyt silna!